Michał Matuszewski, bieszczadzki fenomen w The Voice of Poland
Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Michał Matuszewski, pochodzący z Myczkowa muzyk, rzucił publiczność programu „The Voice of Poland” na kolana. Jego cudowny falset podbił serca wszystkich.
Dorota Mękarska
Michał nie jest nowicjuszem, jeśli chodzi o występy w muzycznych programach telewizyjnych. Cztery lata temu pojawił się w 11. edycji „Must Be The Music”. Zaśpiewał wówczas piosenkę pt. „Człowieczy los” Anny German, wzbudzając zachwyt Kory i Tymona Tymańskiego, którzy nie szczędzili naszemu krajanowi komplementów.
Nie wiedziałem jak to ugryźć
Ostatecznie doszedł do finału, w którym zaśpiewał „Niech żyje bal” Maryli Rodowicz. Za ogromnym sukcesem w telewizyjnym show nie przyszedł jednak wielki przełom w karierze artystycznej. W 2019 r. Michał wypuścił swój debiutancki singel „Nie uciekaj przed miłością”, który cieszył się umiarkowaną popularnością.
– Nie do końca byłem przygotowany na taką drogę muzyczną. Nie wiedziałem jak to ugryźć. Teraz nabrałem doświadczenia – przyznaje się artysta.
Program w Polsacie przysporzył jednak wokaliście popularności. Michał zaczął koncertować na dużą skalę. To też pozwoliło mu zdobyć potrzebną praktykę.
Niespodzianka podczas przesłuchania
25-latek poszedł za ciosem i wystąpił w „The Voice of Poland”, realizowanym przez TVP. Odcinek z jego udziałem był emitowany w weekend. Michał zaśpiewał tym razem przepiękny utwór pt. „Zacznij od Bacha”. Podczas „Przesłuchania w ciemno” wprowadził jednak jurorów w niemałą konsternację. Urszula Dudziak, Aleksander Baron, Tomasz „Tomson” Lach i Michał Szpak byli przekonani, że utwór Zbigniewa Wodeckiego śpiewa kobieta. Wszystko za sprawą falsetu, którym z niemałym kunsztem posługuje się Michał.
Falset jest wysokim głosem męskim brzmiący w skali głosów żeńskich. Dla mężczyzn jest to bardzo trudna technika. Falset ma swoich zagorzałych zwolenników, ale i przeciwników. Michał miał obawy, gdy zaczął posługiwać się tą techniką, ale recenzje nie pozostawiają wątpliwości: jego głos brzmi fantastycznie.
Wykonanie poruszyło serca wieku ludzi.
– To co Pan robi jest piękne i bardzo potrzebne światu… To nie jest zwyczajny śpiew – to „zaszczepianie” wyższych energii poprzez wibrację głosu. Jest Pan tu po to, by nieść ludziom światło poprzez śpiew i muzykę – napisała na portalu społecznościowym jedna z internautek.
Michał trafił nie tylko w gusta tzw. zwykłych ludzi. Zawodowcy docenili cudowny głos i świetny aranż znanego przeboju.
– Nie chciałem zaśpiewać sztampowo i przypomnieć tylko ten utwór. Pragnąłem pokazać, że można go przenieść w nasze czasy. To miał być znany standard w całkowicie nowej odsłonie – zaznacza wokalista.
Urszula Dudziak jest fenomenem
Wzbudził zachwyt trenerów, dlatego poprosili go jeszcze o wykonanie fragmentu innego utworu. Michał zaśpiewał „Ajde Jano” grupy Kroke. Nastrój tak udzielił się Edycie Górniak, że ruszyła w tany.
Pląsy nie przekonały jednak Michała Matuszewskiego do wyboru jej osoby jako trenera. Postawił na Urszulę Dudziak.
– Urszula Dudziak jest dla mnie fenomenem. Posiada ogromne doświadczenie muzyczne i życiowe – podkreśla Michał. – To bardzo ciepła osoba, jest delikatna i kobieca, a równocześnie ma w sobie tyle wigoru i energii, że to widzi się i odczuwa. Ma niesamowite zdolności do improwizacji. Moje wykonanie było właśnie w stylu Urszuli Dudziak.
Nie tylko muzyka etniczna
Nasz rozmówca, jak to często bywa, od dziecka zdradzał talent muzyczny. Rodzina postanowiła więc, że będzie kształcił się w tym kierunku. Ukończył szkołę muzyczną w Sanoku. Studiował też na sanockiej PWSZ. Gra na akordeonie i pianinie. W Myczkowie grał w zespole, który kultywował muzyczne tradycje regionu. Artysta bardzo ceni sobie muzykę Bojków i Łemków, gdyż uważa, że warto sięgać do korzeni.
Sześć lat temu przeprowadził się do Krakowa. Tu muzykuje z zespołem Vechi Acum, który gra muzykę etniczną. Wokalista najlepiej czuje się właśnie w tym repertuarze, ale nie stroni od swingu, czy jazzu. Sięga po standardy i obce utwory, ale zawsze wkłada w nie swoje uczucia, dokonując nowej aranżacji. Nadaje im własne piętno. Uwielbia improwizować.
Terapia poprzez muzykę
Od 4 lat pracuje jako terapeuta w Domu Pomocy Społecznej w Krakowie. Gdy o tym mówi, czuć, że praca przysparza mu wiele satysfakcji.
– Na początku starałem się znaleźć najlepszą formę terapii. Maluję również i rysuję, ale stwierdziłem, że najlepiej mi wychodzi muzyka – o swojej drodze zawodowej opowiada Michał.
Zajęcia mają formę koncertów. Podopieczni bardzo chętnie w nich uczestniczą. Czasami bierze w nich udział do 30 osób. To nie są krótkie spotkania, trwają nawet do 3 godzin. Śpiewa nie tylko Michał. Uczestnicy sami wybierają utwory i przyłączają się do ich wykonania.
– Czasami przenoszę ich do czasu radosnych, ale niekiedy jest to powrót do smutnych wspomnień – mówi wokalista. – Zdarza się, że ktoś się rozpłacze, ale generalnie ludzie otwierają się. Rozmawiamy i wspominamy. Bardzo dużo emocji zaczyna nam towarzyszyć. Ludzie się odblokowują. To jest terapia dla osób aktywnych, ale też dla jeżdżących na wózkach i leżących. To dla nich forma integracji.
Choć Michał jest teraz bardzo zajętym człowiekiem, w rozjazdach, między Krakowem, Warszawą a Wrocławiem, na pierwszym miejscu są dla niego bliscy: rodzina i dziewczyna. Stara się przyjeżdżać do Myczkowa, do domu rodzinnego, co tydzień.
Rodzina bardzo go dopinguje i trzyma za niego kciuki, tak jak wszyscy przyjaciele i znajomi, a także obcy ludzie, które kierują do niego słowa zachwytu i poparcia. Michał stara się na nie odpowiadać, ale nie jest to łatwe. Ostatnio padł ze zmęczenia z telefonem w ręku.
Nie może nam powiedzieć co będzie w kolejnych programach, raz z przyczyn formalnych, a dwa, że też chce trzymać swoich sympatyków w stanie oczekiwania.
– Nie mogę nic zdradzić – zaznacza. – Bo to byłoby tak jakbym opowiedział komuś film z zakończeniem.
video: youtube.com / The Voice of Poland
foto: Michał Matuszewski / fb
Udostępnij ten artykuł znajomym:
Tagi: gmina sanok, mariusz szmyd, piłka nożna