Autobusy mogą jeździć, ale czy będą miały dla kogo?
LESKO, USTRZYKI DOLNE / PODKARPACIE. Wraz z końcem sezonu turystycznego PKS Jarosław, który obsługiwał transport na terenie powiatów sanockiego, leskiego i bieszczadzkiego, zawiesił kursy. To nie pierwsza taka sytuacja, gdyż powtarza się się ona co jakiś czas. Obecnie doszło do niej z powodu pandemi, ale wygląda na to, że może to być niekończąca się historia.
Dorota Mękarska
– Kilka dni temu jedna z mieszkanek Leska zaczepiła mnie, by pooskarzyć się, że nie może dojechać do lekarza w Rzeszowie – mówi Andrzej Olesiuk, starosta leski. – Problem jak widać jest, ale jego rozwiązanie wcale nie jest łatwe.
W Bieszczadach komunikacja uczniami stoi
Obowiązek organizacji transportu publicznego spoczywa na jednostkach samorządu terytorialnego lub organach państwa w zależności od obszaru działania lub zasięgu. Na poziomie lokalnym organizatorem transportu na terenach gmin są samorządy gminne lub związki międzygminne, zaś na terenach powiatów samorządy powiatowe.
Jeszcze na początku roku szkolnego wydawało się, że przewozy będą normalnie funkcjonować. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy wzrosła liczna zakażeń koronawirusem i uczniowie przeszli na zdalne nauczanie. Gminy przestały płacić przewoźnikom za dowóz uczniów do szkół. Jak można było się spodziewać, ci zawiesili kursy.
Jeden burmistrz dla trzech miast
W Bieszczadach chodzi o jednego przewoźnika, który obsługiwał trzy powiaty, czyli sanocki, leski i bieszczadzki. Jest to PKS Jarosław.
– Współpracujemy z PKS Jarosław od 3 lat – podkreśla Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych, który można powiedzieć, że w pojedynkę wziął się za „załatwianie” transportu publicznego dla trzech miast, czyli Sanoka, Leska i Ustrzyk Dolnych.
W dniu 9 listopada br. Bartosz Romowicz spotkał się z Witoldem Duszyńskim, prezesem PKS Jarosław. Podczas narady wypracowano konsensus, który ma szansę utrzymać się do czasu powrotu uczniów do szkół, ale jak to zwykle bywa, wszystko okaże się w „praniu”.
W ramach uzgodnień od 16 listopada br. mieszkańcy miasta i gminy Ustrzyki Dolne, gminy Czarna oraz miasta i gminy Lesko będą mogli korzystać z transportu świadczonego przez PKS Jarosław. Do końca listopada od poniedziałku do piątku z każdej miejscowości w tych gminach kursować będzie przynajmniej jeden autobus w godzinach porannych oraz jeden autobus do miejscowości w godzinach popołudniowych. Pozostanie również komunikacja na trasie Ustrzyki Dolne–Lesko–Sanok.
Uzgodnienia poparł burmistrz miasta i gminy Lesko, wójt gminy Czarna, wójt gminy Olszanica, natomiast wójt Lutowisk, ze względu na bardzo małe zainteresowanie tą formą komunikacji, wypowiedział się negatywnie.
Chęci są, ale rzeczywistość skrzeczy
Burmistrz Romowicz nie ukrywa, że utrzymanie tego konsensusu będzie uzależnione od liczby sprzedanych biletów.
– Statystyki przekazane nam przez PKS Jarosław są bardzo pesymistyczne – informuje. – Mieszkańcy praktycznie nie korzystają z komunikacji zbiorowej. PKS Jarosław sprzedaje dziennie zaledwie kilkanaście biletów. Jeśli sprzedaż utrzyma się na tym poziomie, to niestety zostanie zawieszona kolejna pula połączeń. Mam świadomość, że mieszkańcy w dobie pandemii jeżdżą dużo mniej, ale jeśli sprzedaż dzienna biletów nie dojdzie do 30 – 40 sztuk, trudno będzie PKS Jarosław rekomendować utrzymanie połączeń.
Nie wszystko złoto co się świeci
Czy w tej trudnej sytuacji nasze samorządy nie mogłyby starać się o dofinansowanie nierentownych połączeń komunikacyjnych w ramach Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych? Jak wiadomo wsparcie dotyczące przewozów organizowanych przez samorządy, dzięki tarczy antykryzysowej zostało zwiększone z 1 zł do 3 zł za wozokilometr. Samorząd, który chce z takiej pomocy skorzystać, musi jednak zapewnić ze swojej strony dofinansowanie w kwocie 10% kosztów całego przewozu.
Dla przewoźników 3 zł za wozokilometr plus 30 gr od samorządu to bardzo atrakcyjna cena. Wydawałoby się więc, że sprawa jest całkowicie prosta.
Jednak znowu nie wszystko wygląda tak, jak się wydaje.
Andrzej Olesiuk, starosta leski, uważa, że choć pieniądze są, to wcale łatwo nie jest po nie sięgnąć, a diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.
– Cała operacja jest dość skomplikowana, bo trzeba spełnić szereg warunków – ujawnia starosta leski. – Aby to przeprowadzić należałoby do tego celu stworzyć specjalną komórkę złożoną z pracowników, którzy by to rozliczali i raportowali. To może się sprawdzić w dużych samorządach, gdzie jest dużo linii do obsługi, ale w przypadku małych, takich jak nasz, to nie jest trafiony pomysł.
W jedności siła, ale co na to polityka?
Starosta leski uważa, że wyjściem z sytuacji jest dogadanie się z jednym przewoźnikiem i wspólne sięgnięcie przez samorządy po rządowe środki.
Starosta bieszczadzki Marek Andruch jest otwarty na propozycje.
– Jesteśmy na to gotowi – podkreśla.
Pierwsze próby do wspólnego działania były podjęte w marcu br., kiedy doszło do zawieszenia kursów autobusowych. Plany, nakreślone przez burmistrza Ustrzyk Dolnych, polegały na utworzeniu jednej spółki, która będzie obsługiwać wykluczony komunikacyjnie region.
Nie wszyscy byli jednak zainteresowani, co np. w przypadku Sanoka posiadającego własną komunikację, jest zrozumiałe. Pozostałe samorządy nie mają jednak wiele do stracenia.
– Gdyby wszyscy w to weszli, to by dało radę taką operację przeprowadzić, tak jak w Jaśle – uważa burmistrz Romowicz. – Sanok sobie poradzi, Lesko, na podstawie umowy z Sanokiem też, ale jak pozostali tego nie załatwią, to w końcu zostaniemy całkowicie bez komunikacji. Dlatego jeszcze w tym roku wystąpię do samorządów w sprawie organizacji przewozów w 2021 roku.
foto: archiwum prywatne (2)