W galerii „Synagoga” niespokojnie. Niektórzy artyści biorą z wystawą rozbrat
LESKO / POKARPACIE. Dyrekcja Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku zmieniła regulamin i warunki wystawiennicze w leskiej Galerii Sztuki „Synagoga”, co wpłynęło na podniesienie marż sprzedawanych dzieł. Próby negocjacji nie przyniosły rezultatu, więc niektórzy artyści pakują walizki i wynoszą się z galerii.
Dorota Mękarska
Galerię „Synagoga” w Lesku bez przesady można nazwać świątynią sztuki, gdyż znajduje się w żydowskiej bożnicy. Jej twórcą jest Andrzej Potocki, były dyrektor Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku, dziennikarz, pisarz i regionalista.
Na początku były korzenie, mech i kora
– Stworzyliśmy galerię, by rozruszać twórczość artystyczną w Bieszczadach. Zjeździłem całe Bieszczady w poszukiwaniu ludzi artystycznie uzdolnionych, potem uczyliśmy ich artystycznego fachu, gdyż na początku mieliśmy głównie do czynienia z instalacjami z korzeni, mchu i kory – tak początki wspomina Potocki.
Z biegiem lat w galerii zaczęli pojawiać się nie tylko artyści amatorzy i rękodzielnicy, ale profesjonalni twórcy, których sława wykraczała daleko poza galerię w Lesku i Bieszczady.
Galeria funkcjonowała jednak inaczej niż dzisiaj.
– Pomimo, że to był PRL było nas stać, by galeria była czynna przez cały rok. Udawało nam się wypracowywać 50 procent dotacji, którą otrzymywaliśmy z gminy. Stać było nas na zatrudnienie komisarza. Przez cały rok galeria była ogrzewana, dlatego nie odpadał tynk ze ścian, tak jak dzisiaj. W ciągu roku robiliśmy 8-10 wystaw. Galeria była zupełnie inaczej pomyślana niż obecnie – zauważa nasz rozmówca.
Andrzej Potocki nie zamierza jednak oceniać działań obecnej dyrekcji, gdyż szanuje jej autonomię.
– Całym sercem jestem za artystami – zaznacza jedynie. – Artyści byli i są solą tej ziemi, a my tę sól wydobyliśmy.
Tłusty rok 2020
Obecnie prace w Lesku wystawiają nie tylko bieszczadzcy artyści, ale również twórcy z Sanoka i Krosna, a także innych większych miast. Są tu dzieła bardzo znanych artystów, jak i prace stawiających w sztuce pierwsze kroki adeptów. Przez wiele lat opiekowała się nią leska artystka Jolanta Kordyaczny, która została komisarzem tej wystawy po raz pierwszy w 1982 roku. Artystka sama wystawiała tu swoje prace, jak również członkowie jej rodziny, w tym znany artysta Waldemar Kordyaczny.
Galeria przez kilkadziesiąt lat przechodziła różne dzieje, raz lata były tłustsze, raz chudsze, ale do tych pierwszych na pewno można zaliczyć poprzedni rok. Mimo pandemii Bieszczady odwiedziła rekordowa liczba gości, którzy swe kroki skierowali nie tylko na połoniny, ale również do leskiej synagogi. Prace dobrze się sprzedawały, a artyści odnieśli komercyjny sukces.
Sami zresztą tego nie kryją.
– Poprzedni rok był bardzo dobry – podkreśla Jolanta Kordyaczny. – Obawiam się, że właśnie z tego powodu dyrekcja Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku stwierdziła, że marża, którą pobiera, jest za niska, nie patrząc na koszty, które ponoszą artyści.
Dyrektor BDK: marżę uiszcza nabywca
Dyrekcja Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku w tym roku zmieniła regulamin i warunki wystawiennicze w leskiej Galerii Sztuki „Synagoga. Mają one obowiązywać w obecnym sezonie.
– Zostaliśmy kompletnie zaskoczeni, bo podwyżki są drastyczne – dodaje Jolanta Kordyaczny.
Marża w przypadku prac do 50 zł została ustalona na 50%, od 50 zł do 100 zł na 40%, od 100 zł do 1000 zł – 30%, a od 1000 zł do 2000 zł – 20%.
– Każdego roku umowy z artystami oddającymi prace do sprzedaży komisowej w Bieszczadzkiej Galerii Sztuki „Synagoga” zawiązywane są na nowo – wyjaśnia Agnieszka Nanaszko, dyrektor Bieszczadzkiego Domu Kultury w Lesku. – W bieżącym roku Bieszczadzki Dom Kultury postanowił zróżnicować marże w zależności od wartości dzieła i wynoszą one od 15% do 50%, przy czym najwyższa marża dotyczy prac o wartości do 50,00 zł. Warto tu zaznaczyć, że kwota wyceny artysty w całości trafia do niego, natomiast marżę uiszcza nabywca dzieła. Podniesienie marży było spowodowane wzrostem kosztów prowadzenia galerii i dostosowaniem ich do realiów rynkowych. Korzystając z okazji medialnego zainteresowania pragnę poinformować, że otwarcie galerii nastąpi 5 maja i już dziś zapraszam do jej odwiedzania. W ciągu całego sezonu działania galerii istnieje możliwość zgłaszania przez artystów chęci współpracy.
Artyści piszą petycję
Środowisko artystyczne nie przyjęło podwyżek bez słowa, tym bardziej, że jak tłumaczy Jolanta Kordyczczny, koszty, jakie ponoszą artyści są wysokie. Jak wiadomo farby, podobrazia i inne materiały dla artystów są drogie, dlatego też by w galerii nie windować cen, do tej pory marże były niskie. Z tego powodu prace dość dobrze się sprzedawały, a każdy klient mógł nabyć tu dla siebie artystyczną pamiątkę w zależności od zasobności kieszeni. Przy droższych pracach wchodziła też w grę negocjacja cen.
Dlatego też artyści zdecydowali się napisać do dyrekcji BDK i burmistrza miasta i gminy Lesko petycję, wyrażając w niej swoje zaniepokojenie podniesieniem wysokości marż. Jak ocenia Jolanta Kordyaczny petycja została napisana w ugodowym tonie.
Artyści w piśmie zwracają uwagę na skutki podniesienia marż, która odbiją się na cenach dzieł, co może doprowadzić do zmniejszenia liczby sprzedanych prac.
„Według aktualnej propozycji wysokości marż są za wysokie, wpłynie to na zubożenie i zmniejszenie przychodów artystów, których to wspierał Dom Kultury – napisali artyści. – Należy podkreślić, że dla wielu osób jest to jedyny dochód. Wyrażamy wielkie zaniepokojenie i troskę o każdego uczestnika wystawy”.
Albo się zgodzicie, albo do widzenia
Twórcy wnieśli o zmianę umów, wyrażając zrozumienie dla kosztów utrzymania galerii, ale równocześnie wskazując na potrzebę pozyskiwania środków nie tylko z kieszeni twórców.
Jednak jeśli liczyli na zmianę stanowiska to srodze się zawiedli, gdyż petycja została odrzucona, a artyści muszą zgodzić się na nowe warunki, albo odejść.
– Nie podjęto żadnych rozmów. Postawiono sprawę tak, albo się zgadzacie, albo do widzenia – informuje Jolanta Kordyaczny.
Sama artystka twierdzi, że z powodu, iż to ona złożyła petycję, została poddana ostracyzmowi. Otrzymała informacje telefonicznie, że jej prace nie będą w tym roku w galerii wystawione.
– Umowa komisu z Panią Jolantą Kordyaczny została podpisana przez obie strony – informuje natomiast pani dyrektor.
Jak wyjaśnia artystka, jeśli chodzi o umowy to były podpisane gotowce przez panią dyrektor. Artyści je dostali do podpisu. Ona taką umową też dysponowała, ale otrzymała telefon z BDK informujący ją, że jej prace nie będą wystawiane. Zdecydowała się więc umowę podpisać, zaniosła ją do BDK wraz z pismem, w którym prosi o wyjaśnienie tej sytuacji. Jak dodaje była komisarz, jej mąż, który w galerii wystawiał prace na wystawie, a nie na zasadach komisu, został również poinformowany telefonicznie, że jego prace jako nie przeznaczone do sprzedaży, nie będą wystawione.
Niektórzy twórcy, mający znane nazwiska i swoje ścieżki dystrybucji prac, postanowili wziąć z galerią rozbrat, ale jest cała rzesza artystów, dla których sprzedaż w synagodze to jedyne źródło zarobku. Zostali postawieni pod ścianą, więc wielkiego pola manewru mieć nie będą i zapewne zdecydowana większość umowy podpisze. Inni czekają na rozwój wypadków, gdyż w sprawę włączył się Dariusz Kotyła, przewodniczący Rady Miejskiej w Lesku, który dzisiaj o godz. 16 spotka się z artystami.