SANOK / PODKARPACIE. Syndyk Autosanu poinformował związki zawodowe oraz urząd pracy w Sanoku, że uruchamia zwolnienia grupowe. Utrata pracy może dotknąć 192 osoby. – Załoga czuje się jakby fabryka upadała po raz drugi – mówi Ewa Latusek, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Autosanie.
Informacja o rozpoczęciu procedury zwolnień grupowych trafiła na ręce przedstawicieli związków oraz dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Sanoku.
Zagrożone utratą posady są 192 osoby, 107 na etatach umysłowych i pośrednio produkcyjnych oraz 85 na etatach fizycznych. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie w Autosanie zatrudnionych jest 360 pracowników, w zakładzie pozostałoby blisko 170 (100 fizycznych i 60 umysłowych).
– Syndyk mówi, że może jeszcze wycofać tę procedurę w przypadku, kiedy nowy inwestor zgodzi się przejąć fabrykę wraz z całą załogą. Ludzie się jednak niepokoją. Czują, że Autosan upada po raz drugi. Wielu nie może się pogodzić z taką sytuacją, ponieważ w momencie ogłaszania upadłości, syndyk prosił o pozostanie i mówił o sprzedaży zakładu w formie przejęcia całej załogi – mówi Ewa Latusek, przewodnicząca zakładowej „Solidarności”.
Tymczasem negocjacje z potencjalnymi inwestorami trwają. Przypomnijmy, do tej pory odbyło się pięć przetargów na sprzedaż fabryki. Pierwsza ustalona cena wyniosła 56 mln zł. Kwota ta systematycznie malała, a Autosan wciąż pozostawał bez nowego właściciela. Podjęto więc decyzję o sprzedaży „z wolnej ręki”. Jedno z założeń mówi, że kupiec musiałby wyłożyć nie mniej niż 33 mln zł. Zgłosiło się pięć firm.
– Przez cały czas trwają negocjacje i prowadzone są rozmowy w sprawie sprzedaży Autosanu. Jak dotąd nie zapadły jednak żadne decyzje. Myślę, że w czerwcu uda się sprawę rozwiązać – mówił kilka dni temu dla portalu Esanok.pl Ludwik Noworolski, syndyk Autosanu.
– W kontekście ewentualnego nabywcy mówi się o grupie SEPO z Knurowa. Wprawdzie na spotkaniu z załogą przedstawiciele firmy obiecywali rozszerzenie działalności i kontynuację produkcji autobusów, ale jest to podmiot tylko pośrednio związany z branżą motoryzacyjną. Nigdy nie produkował autobusów. Mam więc prawo do ograniczonego zaufania wobec tego inwestora – tłumaczy Ewa Latusek.
Na poniedziałek na godzinę 12:00 zaplanowano spotkanie syndyka z przedstawicielami związków zawodowych. Pracownicy „Bociana” z niecierpliwością czekają na jakiekolwiek informacje dotyczące ich zawodowej przyszłości.
– Nie jestem załamana, ponieważ spodziewałam się od dawna, że taka sytuacja może mieć miejsce. Od jakiegoś czasu w zakładzie nie wszystko było tak, jak powinno. Robilismy co mogliśmy. Interweniowaliśmy u sędziego komisarza, wysłałam pismo do prezydenta elekta Andrzeja Dudy. Z naszymi postulatami zgłaszaliśmy się rzecz jasna również do syndyka. On pozwala jednak, żeby Autosan powoli umierał śmiercią naturalną. Czujemy się trochę pozostawieni sami sobie – konkluduje szefowa zakładowej „Solidarności”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Umorzono śledztwo w sprawie Autosanu