CARPE DREAM: Jak w 2 miesiące staliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi (FILM, ZDJĘCIA)
SANOK / PODKARPACIE. Niezwykła przygoda duetu Carpe Dream trwa w najlepsze. Stefan i Lukas są w Tajlandii, gdzie… założyli firmę! Rajskie życie tak się chłopakom spodobało, że postanowili spełniać swoje marzenia, nie płacąc za to nawet złotówki. Ja to możliwe? Poczytajcie.
Jak w tytule, ale jeszcze raz bo powtarzamy sobie to ostatnimi dniami non stop:
JESTEŚMY NAJSZCZĘŚLIWSZYMI LUDŹMI NA ZIEMI
Przez ostatnie 2 miesiące nasze życie obróciło się do góry nogami (już prawie dosłownie). Wydarzyło się wiele rzeczy, które ostatecznie doprowadziły do tego, że przed chwilą stojąc po kolana w oceanie na jakiejś rajskiej wyspie na południu Tajlandii z browarem w ręce w przerwie od pracy (tak od pracy) wspólnie z moim przyjacielem paląc jointa stwierdziliśmy to co powyżej. Postaram się Wam jakoś streścić to, co się w tych ostatnich kilku tygodniach wydarzyło i opisać to, co w tym momencie czuję.
Przedwczoraj minął dokładnie drugi miesiąc, od kiedy opuściliśmy Polskę. Ogoliliśmy głowy na łyso i powstało Carpe Dream. Przed wyjazdem opowiadałem moim znajomym co planujemy. Powtarzałem każdemu, że ogólnie to ogarnęliśmy wizy do Australii bo stwierdziliśmy, że fajnie będzie sobie tam spróbować żyć przez jakiś czas. Opowiedziałem o całym pomyśle dojechania na koniec świata starym mercedesem „beczką”. Później okazało się, że nie do końca mamy możliwość zorganizowania takiego wypadu w takim czasie jaki nam pozostał i w takich funduszach jakimi dysponujemy. Na typowym dla nas spontanie postanowiliśmy, że zrobimy inaczej – kto czyta bloga ten wie mniej więcej jak wyszło póki co.
Sporo imprezowaliśmy przed wyjazdem, żeby ze wszystkimi się „pożegnać” odpowiednio to też wiele razy mówiłem wszystkim co planujemy i tak w pewnym momencie tuż przed wyjazdem z kraju dotarło do mnie to, co powtarzałem w kolko wielokrotnie odpowiadając na te same pytania znajomych. Zdałem sobie sprawę z tego, że opuszczam kraj, w którym przeżyłem niemal całe swoje życie – 18 lat (!).
Zdałem sobie sprawę z tego, że o ile jeszcze kilka miesięcy wcześniej było to takie bardziej paplanie o tym, co mamy zamiar zrobić i gdzie i jak i po co jechać… wtedy to była po prostu fajna wizja gdzieś w tak dalszej przyszłości, że nie było potrzeby jeszcze się nią przejmować w żaden sposób. W pewnym momencie dotarło jednak do nas, że to już ten czas kiedy trzeba naprawdę spiąć dupy no i zaczęło się robić nerwowo.
Kilka dni przed tak wyczekiwanym wyjazdem z kraju do każdego z nas dotarło to, że do Krakowa nie wrócimy przez dłuższy czas, że nie skoczymy na weekend do rodziców i nie napijemy się browara ze starymi znajomymi przy okazji ich najbliższych urodzin. Ominęły mnie już śluby kilku bliskich osób, którym nie miałem i już nie będę miał okazji zafałszować „Sto Lat” po ich pierwszym wspólnym tańcu jako małżeństwo. Dotarło do mnie, że wyjeżdżamy tak naprawdę najdalej jak się tylko da nie opuszczając tej planety i że na bardzo długo bo… no bo w sumie nie wiemy nawet na ile…
ZOBACZ MAPĘ I AKTUALNĄ MIEJSCE POBYTU DUETU CARPE DREAM – KLIKNIJ
Zdaliśmy sobie sprawę że to o czym paplaliśmy przez dłuższy czas i co słyszeliśmy tyle razy powtarzając to kolejnym osobom zaczyna się dokonywać, że TO SIĘ DZIEJE!
Powstał pomysł pisania bloga dla rodziny i znajomych, żeby znów nie nawijać każdemu tego samego co i gdzie robimy i gdzie jesteśmy i jak się tutaj dostaliśmy itd… Niezawodni znajomi (Dobra Forma) postawili nam stronkę, wydrukowaliśmy wizytówki i założyliśmy funpage. Wszystko tak na spontanie i tak na ostatnią chwilę, że tak naprawdę dopiero będąc na Białorusi.
Napisaliśmy pierwsze posty – okazało się, że ktoś to nawet czyta. Zrobiliśmy pierwsze zdjęcia – kilka osób nawet je polubiło. Na twitter’ze, którego ciągle zaniedbujemy śledzi nas FujiFilm Australia. Jakim cudem? Nie wiem… Powstało pierwsze video, które zostało ciepło przyjęte przez ludzi, którzy zawsze byli dla nas autorytetami w kwestii filmowania. Nakręciliśmy się obydwaj jeszcze bardziej na wszystko co robimy. Nie dla fejmu, nie dla wspomnianych lajków – dla nas samych! Dlatego, że to co robimy i czym się możemy dzielić tutaj sprawia nam doprawdy zajebistą frajdę, a miłe słowa na temat tego wszystkiego od osób, które są naszymi prywatnymi guru bardzo motywują.
Jechaliśmy coraz dalej, robiliśmy coraz więcej materiału foto/video a kasy na koncie było coraz mniej. Do tego jeszcze delikatnie mówiąc pojebała nam się lekko trasa wyjazdu z Chin (o tym akurat następny post, który już prawie skończony i wkrótce też na blogu). Zajawka filmowa poniżej. Polecam bo Łukasz się postarał!
Okazało się, że musimy się spieszyć i nie było czasu ogarnąć wszystkiego odpowiednio wcześniej tak żeby było dalej „za darmo” jak dotychczas. O tym, jak to robiliśmy też napisze jak tylko znajdę wolną chwilę – a pod koniec tego postu zrozumiecie, że z tym brakiem wolnego czasu to żadna ironia. Tak czy inaczej czuliśmy obydwaj, że taki „turystyczny” przejazd przez Azję z płatnym spaniem w dużych miastach nie jest dla nas. Trzeba było działać! No i się podziało 🙂
Jakoś tydzień temu siedzieliśmy z Łukaszem z gitarami na dachu jednego z hosteli w centrum Bangkoku popijając zimne piwo i wpadł mi do głowy pomysł. Podzieliłem się nim z Łukaszem. Obgadaliśmy szczegóły. Zabraliśmy się do roboty. Rozesłaliśmy pierwsze oferty i oto teraz spędzamy kolejny dzień na rajskiej wyspie na południu Tajlandii. Nie płacimy za spanie czy jedzenie. Będziemy tutaj jeszcze co najmniej 7-10 dni, a jeśli tylko nam się będzie chciało, to posiedzimy jeszcze dłużej z tym, że od jutra mamy też za darmo drinki, nurkowanie, darmową taksówkę po całej wyspie (chociaż w sumie i tak głównie po niej spacerujemy, bo cała jest wielkości mniej więcej krakowskiego Kazimierza). No i o czym też chyba warto wspomnieć mamy do dyspozycji mega klimatyczną łódkę, która ma nam pokazać najładniejsze zakątki tej i okolicznych wysp kiedy tylko uznamy, że powinna – oczywiście to wszystko w interesie naszych klientów, więc też zawsze na najwyższym możliwym poziomie.
Jedyne, co nas trzyma jeśli chodzi o to jak długo tutaj zostaniemy i na której plaży będziemy mieszkać to deadline związany z wizą do Australii. Zostało nam niewiele ponad miesiąc, a jest jeszcze spory kawałek drogi do przebycia.
Wspomniałem o klientach – okazało się bowiem, że rozkręcamy z Łukaszem firmę. Nazwa Was nie powinna zaskoczyć – CarpeDream Pictures 🙂
Ale po kolei bo jaka firma? jak to raj za darmo na ile się chce? skąd ta wyspa w ogóle?!
W naszym spontanicznym stylu przypadkowo poznana Tajka wspomniała nam o pewnej ślicznej wyspie na południu kraju, którą według niej warto odwiedzić będąc w tej części Tajlandii. Przeglądnąłem oferty spania za kasę tutaj i stwierdziłem, że poza tym że zdecydowanie dla nas za drogo w tych hotelach, to dodatkowo spora część z nich ma strasznie słabe zdjęcia na stronie, a ledwie jeden lub dwa – te najbardziej wypasione mają w ogóle jakikolwiek film promocyjny na swojej stronie. BINGO!!
Zaświtało mi w głowie, że możne wyślemy do wszystkich hoteli na tej wyspie ofertę zrobienia im CarpeDream Pictures. Chyba domyślacie się już co działo się dalej… 🙂
Jest 3 nad ranem. Piszę to na leżaku, pod palmą, nie ma jednak lekko, bo za chwilę będę musiał najwyraźniej przestawić leżak kawałek dalej. Jest przypływ i jeśli tego nie zrobię zaraz będę miał mokre gacie. W ręce mam kolejnego darmowego drinka. Pani manager hotelu jeszcze nie wie, że jest darmowy ale założę się, że jutro jak zobaczy kilka dodatkowych zdjęć resortu, które zrobiliśmy pod kątem ewentualnych negocjacji jakichkolwiek opłat tutaj, to biorąc pod uwagę jaką miała minę, kiedy zobaczyła to co zrobiliśmy dotychczas, to nie mam wątpliwości co do tego, że nie wydamy w tym miejscu ani jednej złotówki.
Wyjaśniłem gdzie jestem i co robię i dlaczego czuje się tak jak się czuje czyli tak jak w tytule posta – teraz trudniejsza część, bo postaram się Wam to uczucie jakoś przybliżyć.
Przede wszystkim czuje powiew wiatru i słyszę szum fal. Nad oceanem wschodzi słońce. Jest po prostu pięknie… To czuje na zewnątrz. Mniej istotne, ale całkiem przyjemne uczucie.
Wewnątrz czuję ogromną satysfakcję, że udaje się nam realizować nasze marzenia. Przed wyjazdem pytano mnie, co będę robił jak już dotrę do tej całej wymarzonej Australii – zawsze odpowiadałem to samo – nie wiem. Wiedziałem tylko, że nie chcę wrócić za biurko i miałem nadzieję, że w końcu znajdę jakiś sposób na utrzymanie się z fotografowania.
Nie dojechaliśmy jeszcze na miejsce, a ja jutro pstrykam kolejny hotel na kolejnej plaży za wszystko czego chce – jeszcze nie za kasę, bo to dopiero drugie zlecenie, dzięki któremu chcemy zrobić sobie zajebiste portfolio, z którym już uderzymy do poważniejszych graczy za odpowiednie wynagrodzenie.
Czuje wewnętrzne spełnienie. Wydaje mi się, że trochę przypadkowo udało mi się to o czym zawsze marzyłem.
Czuje się szczęśliwy.
Żeby nie było zbyt patetycznie – w ogóle to poza tym co powyżej dzieje się u nas niewiarygodnie dużo innych równie ciekawych rzeczy – żeby przybliżyć Wam stan świadomości, w którym się znajdujemy warto wspomnieć o kilku z nich.
Dzięki naszemu amatorskiemu blogowaniu dowiedzieliśmy się o zajebistych ludziach, których jeszcze nie poznaliśmy osobiście, ale jest duża szansa, że stanie się to w najbliższym czasie na co mocno liczę.
Nawiązaliśmy całkiem niespodziewane kontakty z osobami, które również prowadzą blogi, bo z rożnych powodów stwierdzili, że warto dzielić się z innymi swoimi marzeniami, które nadzwyczaj skutecznie realizują.
Kiedy już w końcu dojedziemy do Brisbane, w którym planowaliśmy mieszkać kilka miesięcy od kiedy tylko usłyszeliśmy, że inaczej nazywane rajem surferów, to pewnie wylądujemy w studio radiowym uczestnicząc w audycji prowadzonej przez Alicje – zaznajomioną blogerkę z Polski, która siedzi tam już kilka lat. Więcej info o tej przesympatycznej osobie na jej blogu Where is Juli.
Mamy cichą nadzieję, że Wojtek, który o nas napisał ostatnio u siebie na Space For Dream może szepnie kilka rad nam nowicjuszom w kwestii żeglarstwa. Jakieś rady dotyczące Jachtostopu z południa Indonezji do Australii. W końcu wspólnie z kuzynem realizują genialny projekt przepłynięcia dookoła świata ze swoim wujkiem, który jest wybitnym polskim żeglarzem i w 2010 roku został uhonorowany nagrodą Kolosa w tej kategorii za swój trwający 32 lata (!!!) rejs Czarnym Diamentem – łodzią która została zbudowana w kopalni (!!!) w Jastrzębiu Zdroju. Więcej o ich projekcie Cousins Sailing Adventure pod tym linkiem. Swoją drogą, wspomniany wujek będzie za miesiąc na północno-zachodnim wybrzeżu Australii…
Niewykluczone też, że do naszego radosnego pobytu na rajskiej wyspie Koh Lipe dołączy koleżanka Where is Eve, czyli kolejna chodząca swoimi ścieżkami Polka, która mieszka od dłuższego czasu Hua Hin w Tajlandii bo stwierdziła, że tak – bo tak – później przez Australię dostanie się do Nowej Zelandii, gdzie zamieszka na kolejny rok. Można? Można!
Poznajemy takich zakręconych ludzi coraz więcej, ludzi którzy inspirują, motywują, którzy pokazują, że się da – chociaż oczywiście nie wystarczy tylko chcieć spełniać marzenia. Pisałem o tym w pierwszym tego typu wylewnym poście zaraz po wyjeździe z kraju – kto nie czytał – Marzenia się nie spełniają!
Pisza o nas media już nie tylko w Polsce (Esanok.pl) ale też w Australii, dzięki czemu jeśli na czas dotrzemy do Sydney to Łukasz będzie gwiazdą pikniku największego portalu internetowego Polonii polskiej, bo akurat kończą 5 lat i kiedy redaktor naczelny Bumeranga usłyszał Łukasza nagrania na soundcloud’zie to stwierdził, że to jest rewelacyjny pomysł.
Cale szczęście, że wrzucam to na bloga kiedy gwiazdor jeszcze śpi, bo zapewne gdyby to przeczytał przed publikacja, to ze względu na jego nadmierna skromność nie mógłbym Wam tutaj wkleić link’a do wspomnianego portfolio.
Sorry Łukasz ale robię to jako Twój przyszły manager, a przecież już dawno umawialiśmy się na taki układ 🙂
LINK —> lukzaw
W ogóle musicie wiedzieć, że jak się okazuje blogowanie to nie jest taka prosta sprawa jeśli chce się to robić dobrze – nie twierdzę że nam się to udaje, bo nie mnie to oceniać zwłaszcza, kiedy widzę u starych wyjadaczy tej branży, że można (i trzeba) wiele rzeczy robić o niebo lepiej i znacznie bardziej profesjonalnie.
Okazuje się również, że rozkręcanie firmy nie jest łatwe w podroży kiedy wszystko co ze sobą masz to to co udało Ci się spakować do plecaka.
Nie pomaga też fakt rozkręcania tej firmy w kraju, w którym dogadanie się z klientem bywa nie lada wyzwaniem – na przykład kiedy prosisz manager’ke o kwiatek do udekorowania pokoju przed zrobieniem zdjęcia to odpowiada „yes, no problem, OK”, po czym przynosi Ci ręcznik…
Ciężko jest te wszystkie stare i nowe pasje pogodzić, jeśli chce się je realizować na odpowiednim poziomie, bo nauka i praktyka i inspiracje i zlecenia i nauka i praktyka i inspiracje i zlecenia i nauka i praktyka… to wszystko wymaga czasu, a do tego kiedyś trzeba jeszcze wytrzeźwieć
Żeby była jasność – ja nie narzekam! Chciałem tylko żebyście zrozumieli to z czego ja zdałem sobie sprawę, mianowicie, że realizacja marzeń to tak naprawdę ciężka praca. Z tym tym tylko, że przy okazji jest to najlepsza praca jaką dotychczas wykonywałem.
Pamiętam sytuację, kiedy jeszcze chwilę temu pracowałem w korporacji i potrzebowałem pomocy znajomego z innego działu, żeby wytłumaczył mi pewne techniczne zagadnienia, które tak naprawdę kompletnie mnie nie interesowały ale musiałem się tego nauczyć bo musiałem. Kropka.
Usnąłem podczas gdy kumpel siedział przy mojej klawiaturze i coś tam klikał… Naprawdę usnąłem.
Pamiętam, że jak się w pewnym momencie przebudziłem to niemal spaliłem się ze wstydu. Teraz jest troszkę inaczej – podczas 4 dni spędzonych w Bangkoku spałem w sumie jakieś 10 godzin. Imprezowaliśmy oczywiście, bo jak się okazuje do tego właśnie służy Bangkok, ale po imprezie jak wszyscy szli spać to my zamawialiśmy kawę i śniadanie (bo zwykle była już pora śniadaniowa) i siadaliśmy do pracy. Do ofert, portfolio, wydłubywania maili do hoteli, które nie maja stron internetowych. Bez pudrowania nosa zapierdzielaliśmy jak te małe mróweczki pomimo kolejnych nieprzespanych nocy.
Tak – jest to pewnego rodzaju praca, ale jak to powiedział Konfuncjusz „Znajdź taka prace, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu”.
Dzisiaj byłem na 2 „spotkaniach biznesowych” – za pierwszym razem trafiłem do nie tego resortu, do którego planowałem ale okazało się, że siostra właścicielki, potrzebuje żeby zrobić jej stronę internetową i zdjęcia do niej. Web developer’ow którzy chcieliby nawiązać współpracę z CarpeDream Pictures zapraszam do kontaktu w prywatnej wiadomości.
Poniżej zdjęcie na którym możecie zobaczyć jaki przyjąłem dress code idąc na spotkanie z klientem.
W ogóle to od kilku dni nie ubrałem butów, bo chodzimy praktycznie tylko po plażach – na spotkania biznesowe też. Swoją drogą był już chyba taki jeden co to sporo podróżował i też chodził boso, a zaczął od tego, że sprzedał lodówkę, żeby mieć kasę na bilet do Ameryki Południowej… myślę, że cześć z Was kojarzy typa.
Mam nadzieję, że udało mi się w telegraficznym skrócie opowiedzieć Wam jak to się stało, że stało się to co w tytule posta. Mam nadzieje tez, że w jakimkolwiek minimalnym stopniu udało mi się też wytłumaczyć, co w tym momencie czujemy – wiem na pewno, że jestem zdecydowanie za głupi, żeby to wszystko co się stało opisać inaczej niż po prostu jednym słowem – „szczęście”.
Stało się szczęście.
W związku z tym, że już kilka osób, które osobiście z różnych powodów podziwiam napisało mi, że teraz to ja ich inspiruje, co mi niezmiernie schlebia, to pozwolę sobie na koniec dać Ci drogi czytelniku jedną rade:
SPEŁNIAJ SWOJE MARZENIA!!
Jeśli masz w życiu coś, co sprawia Ci wyjątkową frajdę to rób to – ale rób to dobrze! Najlepiej jak tylko potrafisz, a jeśli uznasz, że inni potrafią robić to lepiej od Ciebie to potraktuj to jako drogowskaz, który tylko ułatwia Ci drogę do celu. Bierz się do roboty i pokombinuj co możesz zrobić, żeby jutro być w tym co Cię nakręca lepszym niż byłeś wczoraj.
Jeśli masz pasje – rozwijaj je – nauka, praktyka, inspiracje, nauka, praktyka… i tak w kółko. Nie ma drogi na skróty! Kiedy zrobisz zauważalny progres i uznasz, że udało Ci dojść do odpowiedniego poziomu to podziel się tym z ludźmi. Nie mówię, że musisz od razu zakładać funpage czy bloga czy inne takie… ale jeśli śpiewasz to weź gitarę na imprezę do kogoś, kto pracuje w knajpie, w której występują artyści na żywo – może okazać się, że akurat szukają tam muzyków, a kumpel szepnie o Was dobre słówko manager’owi.
Jeśli frajdę sprawia Ci nauka rysowania młodszego kuzyna, to porozglądaj się czy jakiś okoliczny dom kultury nie szuka nauczyciela rysunku na wakacyjnej kolonii dla dzieciaków.
Może lubisz się rozbierać przed ludźmi i masz ciało greckiej bogini/boga? Słyszałem, że streapteaser/ka zarabia naprawdę dobra kasę na wieczorach panieńskich/kawalerskich.
Rób to co kochasz! Rób to możliwie najlepiej jak się da i upewnij się, że Twoi znajomi o tym wiedzą. Nigdy nie wiesz, który znajomy Twojego znajomego pomoże Ci zamienić pasję na pracę a pracę na realizowanie swojej pasji. Może się okazać, że tuż za rogiem znajdziesz banalnie oczywisty sposób na to czego w życiu wszyscy chyba szukają – sposób na szczęście!
My swoje znaleźliśmy po przejechaniu kilkunastu tysięcy kilometrów, ale założę się, że i w Polsce znaleźlibyśmy masę hoteli, które byłyby zainteresowane ofertą CarpeDream Pictures – a hotele to tylko wierzchołek góry lodowej! Rozkręcamy się! Równe 10 dni temu spaliśmy na dachu dworca autobusowego gdzieś na południu Chin o czym już w następnym poście – teraz jak widać na załączonych obrazkach mamy nieco lepsze warunki do „pracy”.
Tak żeby podsumować to wszystko i dopiąć jakoś klamerkę, która się otworzyła na początku wpisu – rozdając wizytówki ludziom poznanym na trasie mamy trochę deja’vu. Znów powtarzamy cały czas każdemu to samo. Znów coraz częściej słyszymy to co mówimy tyle tylko, że dla odmiany teraz mówimy to tym, co planujemy a o tym co robimy – na przykład, kiedy ktoś pyta dlaczego tak ciągle siedzimy przy tych laptopach zamiast opalać nasze boskie ciała na plaży?
Podobnie jak przed wyjazdem historia powtarzana przeze mnie w kółko innym w pewnym momencie trafiła też do moich uszu. Stało się to dzisiaj kilka godzin temu i kopnęło mnie na tyle mocno, że zrozumiałem co się dzieje – to zainspirowało mnie do napisania tego wszystkiego. Opowiedzieliśmy przed chwilą z Łukaszem parze młodych Kanadyjczyków czemu tak dużo czasu spędzamy przy kompach. Daliśmy im wizytówki. Pokazaliśmy film z Mongolii, którego nie widziałem już relatywnie dawno… Słysząc i widząc to wszystko uśmiechałem się jak głupi przez cały czas – dotarło do mnie to gdzie jesteśmy i co robimy! Oglądając naszą relacje z czasu spędzonego na motocyklach w Mongolii stwierdziłem, że widzę dwóch nieźle zakręconych popaprańcow i gdybym nie był jednym z nich to bym im zazdrościł tego co robią! Dziwne i odrealnione uczucie ale szczerze polecam 🙂
Rozgadałem się trochę… Wybaczcie ale to dlatego, że po prostu się najzwyczajniej strasznie jaram tym co się wydarzyło przez ostatnie tygodnie, tym co robimy teraz, a najbardziej tym co przyniosą kolejne dni. Zwłaszcza, że Łukasz zalał dzisiaj swojego laptopa winem i nie mamy pojęcia jak będziemy montować film i retuszować fotki dla naszego kolejnego klienta 🙂
Będzie jeszcze okazja mam nadzieję rozwinąć bardziej temat, ale na razie muszę wracać „do pracy” bo słońce już wysoko, ja znów nie położyłem się spać ani na moment, a za kilka godzin przenosimy biuro na drugą plażę 🙂
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
CARPE DREAM: Stefan i Lukas już w Tajlandii. Zobacz fascynujący trailer z Chin! (FILM, ZDJĘCIA)
Tutaj się da prawie wszystko – czyli historia pt. ,,Chiny – tego nie ogarniesz” (ZDJĘCIA)
Stefan i Lukas pozdrawiają Czytelników Esanok.pl z Tajlandii! (FILM)
Czytaj więcej na blogu podróżników: carpedream.pl
Odwiedzaj profil Carpe Dream na Facebooku:
www.facebook.com/carpedreamzgitarami
źródło: carpedream.pl / Facebook.com / Youtube.com
Udostępnij ten artykuł znajomym:
Tagi: Australia, Azja, blog, Carpe dream, CARPE DREAM: Jak w 2 miesiące staliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi, Chiny, chłopaki z Carpe Dream założyli firmę, czaszyn, film, fotorelacja, Lukas, materiał filmowy, materiał video, Podkarpacie, podróż, podróż do Australii, rajska wyspa w Tajlandii, rajskie życie za darmo, relacja z podróży, relacja z Tajlandii, Sanok, sanoktv, spelnianie marzeń, Stefan, Tajlandia, Telewizja Sanok, tvsanok, video, wrażenia z podróży, wyspa, Z gitarami do Kangurów, zdjęcia, zdjęcia z Tajlandii