DYREKTOR SZPITALA W LESKU: Płacimy straszną cenę za „ułańską fantazję”
SANOK / LESKO / PODKARPACIE. O „spartanach” z leskiego szpitala, niedociągnięciach systemu walki z koronawirusem i mechanizmach tworzonych na zasadzie „ułańskiej fantazji”, a także o funkcjonującej w trudnych czasach porodówce i przebudowie lecznicy rozmawiamy z dyrektorem szpitala w Lesku Robertem Płaziakiem.
Jak po ostatnich zmianach wprowadzonych w systemie lecznictwa radzi sobie leski szpital? Mówi Pan o swojej załodze, że to „spartanie”. Dlaczego?
Nie wiem czy to, co się obecnie dzieje można nazwać zmianami. To raczej działania doraźne mające na celu zabezpieczenie sytuacji. Przez ostatnie dwa tygodnie pomagała nam aura, było ciepło i nie padało, przynajmniej tak było w województwie podkarpackim. Leski szpital był przygotowany na taki rozwój sytuacji. Zdawaliśmy sobie sprawę, że któryś z trzech szpitali bieszczadzkich będzie szpitalem „covidowym” drugiego, a może i trzeciego poziomu zabezpieczenia.
Nie spodziewałem się natomiast, że będzie to Sanok
Szpital o największym potencjale. Szpital w Lesku jest dla mnie szpitalem frontowym z załogą trochę ponad 300 spartan. Dlaczego? Bo tu stykamy się z każdym pacjentem, nie mamy wyboru. Pracownicy muszą pracować w reżimie sanitarnym jak dla szpitala „covidowego”. Oni nie wiedzą, kto przyjdzie czy kto trafi z wypadku. Już wielokrotnie okazało się, że problemem przyjętego pacjenta nie jest tylko jego uraz, ale również współistniejący COVID-19, zdiagnozowany po zabiegu. Bo najpierw ratujemy zdrowie i życie równoczasowo wykonując badanie na COVID-19. Kiedy rodzi się dziecko nie ma czasu zastanawiać się czy mama ma COVID-19, nawet jeżeli o tym wiemy, to może nie być czasu odesłać pacjentki do innego szpitala. Od około tygodnia jest trochę łatwiej, gdyż dopuszczono testy antygenowe. Ja je nazywam „przyłóżkowymi”, ale zapewne narażam się diagnostom. Wprowadziły trochę porządku, nie musimy już czekać 2 dni na wynik tzw. RT-PCR testu genetycznego.
Jak ocenia Pan pomysł rządu na kolejną fazę walki z pandemią, który sprawił między innymi to, że szpital w Sanoku przeistoczono w lecznicę w całości dedykowaną walce z COVID-19?
To nie był pomysł, a konieczność. Przygotowania zaczęliśmy o blisko cztery miesiące za późno w czerwcu zlikwidowaliśmy uprzednio powstałe szpitale jednoimienne. W zamian nie robiąc nic. Dopiero końcem września zaczęliśmy budować koncepcję wielopoziomowego zabezpieczenia COVID. Życie zweryfikowało i znacznie przyśpieszyło te działania. Trudno mi się zgodzić z pana tezą, że szpital w Sanoku „przeistoczono w lecznicę w całości dedykowaną walce z COVID-19”. Poniekąd na własne życzenie szpital w Sanoku stał się szpitalem zakaźnym drugiego poziomu zabezpieczenia, dostosowując się ponad 2 tygodnie do sytuacji. W tym czasie szpitale w Lesku, Brzozowie oraz w Krośnie i Przemyślu przejęły ciężar obsługi pacjentów z powiatu sanockiego w tym w stanach nagłych, i trwa to nadal.
U nas blisko 70% to pacjenci z powiatu sanockiego
Niech przestrogą dla zarządzających będzie taka forma podejmowania decyzji. O godzinie 15:10 w dniu 21.10.2020 dowiedziałem się, że szpital w Sanoku jest „jednoimienny” decyzją wojewody i jest zamknięty na pacjentów bez COVID. Już około godziny 16 pod SOR w Lesku stały 4 karetki. Do 23:30 „ręcznie” organizowaliśmy wtedy pracę personelu. Dysponując np. do pracy ratowników z transportu, na SOR. Oczywiście dzisiaj już wszyscy o tym zapomnieli, bo jest trochę „łatwiej”. Ale mam nadzieję, że takie sytuacje zostaną przeanalizowane, a wyciągnięte wnioski będą dla nas lekcją na przyszłość! Życie ludzkie to nie jest zabawa.
Czy najgorszy czas już minął? Od ratowników medycznych wiemy, że w ostatnich dwóch, trzech tygodniach jest lepiej.
Pytanie z gruntu tych, na które każda odpowiedź będzie zła. Może trochę inaczej. Dzisiaj, miałem przyjemność wysłuchać wykładu w temacie analizy i zbierania wywiadu od klientów. Może na pozór nie ma to związku z tym, o co pan zapytał, ale jednak. Konkluzją z tego wykładu było, że nie możemy opierać się wyłącznie na opinii jednego klienta systemu i wyciągać miarodajnych wniosków. Kiedy jeden będzie zadowolony to drugi niekoniecznie. Cały czas mam wrażenie, że działamy miotając się i podejmując decyzje na bazie subiektywnych opinii osób, które mają wpływ na „króla” bez właściwego rozpoznania systemu w jakim przyszło nam pracować. Jak wspomniałem wcześniej karetki ustawiały się pod leskim SOR-em, ale na nasze własne życzenie. Wystarczyło pozostawić otwarty SOR w Sanoku również na pacjentów bez COVID-19 w dniach organizacji szpitala do II poziomu, a kolejek by nie było. Wystarczyło pomyśleć, aby testy RT-PCR były dla szpitali traktowane priorytetowo, a nie czekały w kolejce z tymi z „drive throuth”. To przez to izolatki w szpitalach „frontowych” były zajęte, a karetki stały w myśl zasady „stoi karetka przed szpitalem”.
Jak Pana zdaniem będzie rozwijała się pandemia koronawirusa w Polsce w najbliższych tygodniach? Czy faktycznie za około miesiąc będziemy mogli poczuć poważniejszy powiew optymizmu?
Będzie łatwiej!
Aktualnie płacimy jako społeczeństwo straszną cenę za naszą „ułańską fantazję” i realizowanie „planu” reorganizacji działalności leczniczej w myśl zasady „jakoś to będzie”
Nie do końca mam pewność czy świadomie, ale tam gdzie przestaje działać „plan”, zaczynają działać proste zasady solidaryzmu czy odpowiedzialności społecznej, ludzie zaczynają być ludźmi. Ja szacuję, że za dwa, trzy tygodnie sytuacja się poprawi, co nie oznacza, że zagrożenie zniknie, dalej z nami będzie, ale jak z każdym niebezpieczeństwem nauczymy się z tym żyć, nasze decyzje przestaną być podejmowane w emocjach, zaczniemy myśleć, będziemy bardziej pragmatyczni. Bo tylko to da nam szansę na zabezpieczenie się przed kolejnymi problemami. Ten kto myśli, że COVID-19 nas opuści bardzo się myli. Przez wiele miesięcy, a może lat będziemy zbierać żniwo dzisiejszych zaniechań w leczeniu innych chorób, a wszystko w połączeniu z wirusem, który z nami pozostanie tak jak grypa. Już teraz musimy podjąć zadanie tworzenia mechanizmów, które przygotują nas na kolejne zdarzenia lub jak ktoś woli ryzyka. Musimy zacząć współdziałać na poziomie lokalnym. Trzy bieszczadzkie szpitale muszą stać się jednym i zabezpieczyć ten obszar. To nie jest wybór, to jest konieczność.
Jeszcze nie tak dawno mówiło się o groźbie wprowadzenia pełnego lockdownu. Czy Polsce potrzebny jest taki mechanizm?
Nie. Potrzebna jest natomiast analiza sytuacji w oparciu o dane. Dane rzeczywiste. Właściwie zgromadzone, właściwie zagregowane, przeistoczone w informację w odniesieniu do czasu i warunków w jakich zostały pozyskane, tak, by stanowiły wiedzę. Dopiero na tej podstawie możemy decydować. Jak już wspomniałem, mam nieodparte wrażenie, że decyzje o działaniach są dziełem „szeptuchy” dla „króla”. W oparciu o schemat, bo gdzieś ktoś powiedział, że tak można! Przedstawiane w mediach informacje na temat ilości zachorowań, średnie bez właściwego odniesienia nie mogą stanowić materiału do podejmowania decyzji. Stanowią wyłącznie szum informacyjny, który w różny sposób wpływa na społeczeństwo. Należy, zaznaczę w mojej opinii, odstąpić od wszelkich działań prewencyjnych wstrzymujących pracę szkół, uczelni, administracji czy działalności gospodarczej np. gastronomii, hoteli itp. na rzecz „indoktrynowania” o konieczności zachowania reżimów społecznych i sanitarnych. „Wypłaszczając” w ten sposób krzywą zachorowań powodujemy, że zarażenie jest tylko i wyłącznie przesunięte w czasie, co powoduje znaczące koszty dla gospodarki, które bezpośrednio odniosą się na bezpieczeństwo społeczeństwa. Mam przyjemność czasami robić zakupy, sklepy są czynne (przy obostrzeniach sanitarnych), czy tam pracują nadludzie? Pan, który przychodzi do nas codziennie z pocztą (pozdrawiam) pracuje, nawet ostatnio wymyśliliśmy, że też by chciał więcej o 200% poborów, „bo przecież też jest narażony”. Zaufajmy społeczeństwu, włączmy myślenie.
Zamrożenie gospodarki będzie winne większej ilości problemów niż COVID-19
W ostatnich dniach pojawiało się sporo pozytywnych informacji na temat szczepionki. Kiedy, realnie, Pana zdaniem, możemy się spodziewać skutecznej szczepionki w Polsce i kiedy pozwoli ona opanować wirusa?
Nie jestem fachowcem. Nie mogę wypowiedzieć się w ramach jakiegokolwiek autorytetu. Zaznaczę jednak, że w tym wszystkim istotny jest taki prosty element jak „czas”. Media i politycy ogłaszają, że szczepionka już jest! Ogłaszają to w czasie teraźniejszym! Ale ona nie jest, a będzie, może w marcu będzie dostępna. Tymczasem te same lub inne media głoszą lub pytają z nadzieją, że rozmówca wyrazi zdanie, że „epidemia minie za np. 3 tygodnie”. Gdzie tu logika? Przyjmując założenie, że wirus z nami zostanie, a ktoś kiedyś opracuje skuteczną szczepionkę to jestem za. Natomiast niczego nie możemy robić na hura! Może być z tego więcej szkody niż pożytku. Z problemami zakażeń borykamy się teraz. Musimy stosować środki dostępne i sprawdzone. Z chęcią przywołuję obrazy, które to wyjaśniają w sposób prosty i zrozumiały. Teraz jesteśmy jak 300 spartan pod Termopilami, bronimy się przed koronowirusem, tak długo jak tylko można, dając czas i szansę tym, którzy powinni nas przygotować jak Troję na potencjalną nawałnicę, która nas czeka.
Mimo arcytrudnej sytuacji w polskiej służbie zdrowia, z leskiego szpitala napływały dobre informacje. Działa u Państwa jedyny w regionie oddział ginekologiczno-położniczy, a na świat przychodzą mieszkańcy co najmniej trzech powiatów.
W mojej ocenie to jest tak jak z zimą stulecia! Była i część z nas ją pamięta. Daliśmy radę. Dzisiaj parę centymetrów śniegu i następuje paraliż całej gospodarki. Mam nadzieję, że czytelnicy mi wybaczą. Przepraszam! Staliśmy się plastikowym/jednorazowym społeczeństwem. Posiadamy środki i siły o jakich kilkadziesiąt lat temu moglibyśmy tylko pomarzyć! Wspaniale wyposażone karetki, szpitale. Z dnia na dzień tworzymy szpitale! Czego nam brakuje? Właściwej organizacji. Sytuacja jest trudna. Zagubiliśmy się w wydawanych decyzjach, nie potrafimy pracować na tym, co zostawili nam nasi poprzednicy. Na hura tworzymy sposoby postępowania, procedury, doraźnie podejmujemy decyzje. Działamy w chaosie. Wystarczy wprowadzić w to trochę spokoju, ludzkiego współczucia i empatii wobec drugiego człowieka. Ale i stanowczości. Przeczytać plany działania na wypadek „W”. Ja mam to szczęście, że po początkowym małym „lockdownie” załogi początkiem października, wszyscy się pozbierali i walczą. Szczerze powiem, że się bałem, ale zaskoczenie było tylko pozytywne!
Nie tylko, że załoga się pozbierała. To po prostu są wspaniali ludzie, którzy pomimo tego, że wiedzą, że „nas nie doceniają”, dają z siebie wszystko
Dlatego wierzę, że ten element nadziei na lepsze jutro dajemy! Tak, rodzą się u nas dzieci, operujemy, badamy, przyjmujemy na rehabilitację i wewnętrzny, pediatrię. Tylko dlatego, że ludzie zrozumieli, że muszą pracować w najwyższych reżimach sanitarnych i mają w sobie to coś czego brakuje innym, empatię wobec drugiego człowieka! Dzisiaj nie patrzymy na pieniądze, mam nadzieję, że zwycięży serce, a nie wyrachowanie!
Cały czas w szpitalu prowadzona jest wielka przebudowa. Ostatnio udało się oddać do użytku kolejną nowo wybudowaną część. To pokazuje, że działacie na wielu frontach.
Przygotowaliśmy budynek, został odebrany do użytkowania, teraz procedujemy przetarg na wyposażenie. Ostatecznie będzie działał od stycznia. Znajdzie w nim swoje miejsce rehabilitacja, blok operacyjny, sterylizacja, apteka, poradnie przyszpitalne przeniesione z Kazimierza Wielkiego. Wybudowaliśmy też parking i co ważne zapewniliśmy szpitalowi kilkudniową niezależność w funkcjonowaniu poprzez doposażenie w nowoczesny agregat prądotwórczy, zbiorniki zapasowe na wodę, piec centralnego ogrzewania z właściwym zapasem mocy i paliwa. Tym samym staliśmy się autonomiczną, samowystarczalną jednostką, mamy wyodrębnione i niezależne zasilanie w wodę, prąd, ogrzewanie. Wszystko to na około 3 dni, w tym czasie musimy zapewnić dostawy właściwych mediów. Mieszkańcy mogą czuć się bezpieczniej.
Często w rozmowach wraca Pan do zmian w sposobie funkcjonowania ratownictwa medycznego. Wskazywał Pan na trzy zakupione samodzielnie przez szpital karetki. Co się z nimi stało i jak z perspektywy czasu ocenia Pan wyłączenie ze struktur szpitali podmiotów realizujących usługi w tym zakresie?
Jeszcze w latach 2017-2018 zakupiliśmy 3 nowe karetki uzbroiliśmy je po zęby. W roku 2018 zapadła decyzja o kompleksyfikacji ratownictwa w BPR SP ZOZ w Sanoku. Tworzenie nowej służby, nadal oceniam negatywnie. Nie dość, że osłabione zostały szpitale powiatowe, to wygenerowaliśmy nowe koszty zarówno społeczne jak i finansowe, przy tej samej skuteczności działania. Udało nam się w kwietniu tego roku wygrać umowę na świadczenie usług transportu medycznego w 2 lokalizacjach. Startowaliśmy do trzech lokalizacji. Jednak nasz potencjał na kolejną lokalizację był za słaby. Oddalanie centrów decyzyjnych od lokalnych społeczności uważam za błąd. Ale być może moje spojrzenie z pozycji „żaby” jest nieracjonalne. Jednak obecna sytuacja w jasny sposób potwierdziła konieczność wrażliwej współpracy poszczególnych mechanizmów systemu, sztucznie rozdzielonych. Jednak działanie w myśl zasady „co będzie się dzielić, będzie się łączyć” jest ponadczasowe. Już raz przerabialiśmy centralizację i kolejno odwrót od niej. Damy radę jeszcze raz. Tylko co na to pacjent?
Wspomniał Pan o tym wcześniej, zatem odpowiedź wydaje się oczywista, ale poproszę o rozwinięcie tematu. Rozumiem, że pandemia nie zmieniła Pana poglądów na temat połączenia trzech bieszczadzkich szpitali? Czy to połączenie jest potrzebne?
Tak i to bardzo. Jeszcze bardziej widzę konieczność bezwzględnego, bezwarunkowego połączenia struktur trzech szpitali bieszczadzkich.
Tylko razem damy rade przetrwać, osobno jesteśmy za słabi
Należy do kieszeni włożyć powiatowe aspiracje i wybudować strukturę ponad powiatową jednak na tyle lokalną, że bliską mieszkańcom ziem bieszczadzkich.
Czego życzyć leskiemu szpitalowi na najbliższe miesiące i lata oraz całej służbie zdrowia z bieszczadzkiego terenu?
Dobrych decyzji.
Dziękuję za rozmowę. Tomasz Sokołowski
foto: Red., SPZOZ Lesko, archiwum prywatne
Udostępnij ten artykuł znajomym:
Tagi: „spartanie” z Leska, COVID-19, dyrektor szpitala w Lesku, DYREKTOR SZPITALA W LESKU: „70% pacjentów to mieszkańcy powiatu sanockiego”, koronawirus, NASZ TEMAT, pacjenci, pandemia koronawirusa, Płaziak, Podkarpacie, porodówka, porodówka w Lesku, przyj