REGION / PODKARPACIE. Po dwóch atakach wilka w przeciągu niespełna tygodnia, w przestrzeni medialnej pojawiły się pytania o odstrzał drapieżnika, który uprzykrza życie gospodarzom i zuchwale podchodzi do domostw. Nie byłby to pierwszy przypadek w tym roku. Dwa miesiące wcześniej wydano zgodę na odstrzał słynnego wilka z Cisnej, który zaatakował i poranił dwoje dzieci. Czy w kolejnych dwóch sprawach gospodarze zdecydują się na taki krok?
Wilki coraz częściej podchodzą do naszych domostw. Nie tylko jesienno-zimową porą, kiedy szukają łatwego. „obiadowego” łupu, ale i latem. Ginące owce, a nawet bydło nie szokuje, natomiast strach wprowadza fakt, że te drapieżniki pożerają psy i jakby przestają bać się ludzi.
W ostatnich dniach zanotowano dwa ataki. Pierwszy miał miejsce w Karlikowie w gminie Bukowsko. Tam wataha zaatakowała stado jałowic. Mimo, że pastwisko było dobrze ogrodzone, a bydła pilnował syn gospodarzy, wilki wdarły się na ten teren i urządziły sobie żerowisko na jednej z młodych krów. To zdarzenie nie jest zadziwiające, chociaż mocno irytuje właścicieli bydła. Natomiast zastanawiająca jest inna kwestia. Jeden z wilków, który odłączył się od watahy, śmiało kroczył w kierunku młodego mężczyzny, który chciał przegonić drapieżniki. Dobrze, że w pobliżu był samochód i było się gdzie schronić.Pytaniem retorycznym jest jaki byłby scenariusz, gdyby pojazd był zbyt daleko, albo w jego miejscu stał tylko rower…
Drugi atak miał miejsce w Łukowem w gminie Zagórz. Tutaj z kolei zaatakowany został domowy pupil – pies, który był na podwórzu. Wilk nie zdążył go skonsumować, bo mieszkanka domostwa słysząc skomlenie wybiegła na zewnątrz, zapalając przy tym światło. Drapieżnik oddalił się wolnym krokiem. Ale pupil musiał przejść operację. Szczęściem w nieszczęściu drapieżnik nie poprzerywał kłami i pazurami skóry psa. Domownicy drżą o swoje malutkie dzieci. Raz, że bawią się one na podwórzu, mimo, że pod opieka dorosłych, to strach pozostaje. A dwa – są przerażone, że wilk chciał pożreć ich pieska.
Gospodarze zastanawiają się, czy jest szansa na odstrzał. Jak wygląda procedura – o to zapytaliśmy w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
– Oczywiście istnieje możliwość wydania zgody na odstrzał wilka. Taka zgoda była wydana np. na słynnego wilka z gminy Cisna. Wydaję ją Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska – mówi Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ w Rzeszowie.
– Procedura wydawania takiego wniosku jest taka sama jak z każdym innym zezwoleniem, tzn. zainteresowany podmiot zwraca się z wnioskiem. W przypadku odstrzału gatunku chronionego jakim jest np. wilk, Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska zwraca się do właściwego – ze względu na miejsce, którego dotyczy wniosek – Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska z prośbą o opinię. Stosuje się to w przypadkach odstrzału wilków, które wyrządzają nadmierne szkody. Wówczas RDOŚ w swej opinii, przedstawia szczegółową analizę szkód, która uzasadnia taką konieczność lub nie – kontynuuje rzecznik.
Jak dodaje, takich zezwoleń na odstrzał jest wydawanych od jednego do dwóch rocznie. Każdorazowo zazwyczaj dotyczą one pojedynczych osobników.
– Odnosząc się np. do wspomnianego ataku w Karlikowie. Nie jest to jakieś wyjątkowe zjawisko. Szacujemy takie szkody. Natomiast na pochwałę zasługuje postawa właścicieli stada, było ona zabezpieczone i pilnowane w nocy. Dzięki temu odszkodowanie przysługuje, a i na pewno dzięki temu wilki zabiły jedynie jedną sztukę bydła – kwituje Łukasz Lis.
Gospodarze noszą się z zamiarem wystosowania pisma o odstrzał. Jednak na podjęcie decyzji dali sobie jeszcze odrobinę czasu. Mimo wszystko mają nadzieję, że wilki już do nich nie wrócą.