REKLAMA

Lekarz z Przemyśla wycofał się z leczenia amantadyną i przestrzega przed stosowaniem jej na własną rękę

PODKARPACIE. Lek. Włodzimierz Bodnar, pulmonolog z Przemyśla, który zapewniał, że w 48 godzin wyleczy prawie każdego chorego na COVID-19, usunął już swoją publikację ze strony prywatnej przychodni. Temat podchwycili antyszczepionkowcy węsząc w tym spisek.

Dorota Mękarska

Zdjęcie poglądowe

Włodzimierz Bodnar, lekarz pediatra, specjalista chorób płuc, z 30-letnim doświadczeniem, opisał kilka tygodni temu jak można pokonać przypadki choroby wywołanej przez SARS-CoV-2. Powołał się na ponad 100 przypadków wyleczeń, które dokumentował od lutego do października. Można powiedzieć, że na sobie z pozytywnym skutkiem wypróbował tę metodę, gdyż jak twierdzi, przeszedł ciężką postać choroby, a należy ze względu na wiek i schorzenie kardiologiczne do grupy ryzyka. Lekarz postawił dość ryzykowana tezę, że za pomocą stosowanej przez niego metody można w 48 godzin godzinach wyleczyć prawie każdego chorego, bez względu na stan zaawansowania choroby, wiek, a także schorzenia współistniejące. Terapie promował sam prezydent Przemyśla Wojciech Bakun.

Włodzimierz Bodnar próbował zainteresować swoim odkryciem instytucje i specjalistów, ale praktycznie nie było odzewu. Oddźwięk natomiast jest ze strony Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, która zaczęła badać sprawę, ale przyznaje, że w tej chwili nie jest w stanie podważyć z medycznego punktu widzenia stosowania leku przez Włodzimierza Bodnara. Działalności lekarza ma przyjrzeć się także Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej.

Były odgórne naciski

30 października br. na stronie prywatnej przychodni w Przemyślu, w której lekarz pracuje, ukazała się informacja o zaprzestaniu leczenia pacjentów z COVID-19 amantadyną, ponieważ nie jest ona wpisana w schemat leczenia tej choroby. Włodzimierz Bodnar nie napisał konkretnie, co było przyczyną rezygnacji. Wspomina jedynie o „odgórnych naciskach”.

Staram się leczyć zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą, umiejętnościami i przekonaniem. Leczyłem z przeświadczeniem, że zastosuję lek, który mimo, że nie jest wpisany w schemat leczenia – to ratuje pacjentowi zdrowie i życie – napisał przemyski medyk.

Lekarz ostrzega przed leczeniem się na własną rękę

2 listopada br. ukazało się z kolei ostrzeżenie skierowane do pacjentów, którzy chcieliby samowolnie zastosować lek. Jak już pisaliśmy, znany od dawna medykament, dosłownie wymiotło z aptek w całej Polsce.

Bardzo proszę o nie stosowanie przez pacjentów leczenia COVID-19 na własną rękę – apeluje lekarz. – Leczenie powinno być stale nadzorowane przez lekarza, ponieważ to bardzo dynamiczna i niebezpieczna choroba, jest często śmiertelna. Lekarz, który podejmuje się leczenia powinien mieć stały kontakt z pacjentem. Pacjent każdego dnia ma zdawać raport o swoim stanie zdrowia. Leczenie musi być korygowane każdego dnia oraz wprowadzane leczenie objawowe. Nie można leczyć każdego pacjenta takimi samymi dawkami, musimy zróżnicować przebieg choroby, wiek, metabolizm, wydolność nerek i inne. A szybkość redukcji dawek wyłącznie na podstawie stanu zdrowia. Pacjent nie może samodzielnie przerywać leczenia, bo mogą być bardzo groźne nawroty, nawet śmiertelne. Leczenie powinno być wystarczająco długie, aby nie było nawrotu choroby. W przypadku wystąpienia działań niepożądanych przerwać leczenie lub korygować niekorzystne działania.

Pomaga na grypę typu A

Co wiemy o leku, który przemyski lekarz uznał za panaceum na COVID-19? Viregyt–K nie jest żadną nowością. Amantadyna, która jest głównym składnikiem tego leku, znana jest od kilkudziesięciu lat. Lek, który stosuje się na chorobę Parkinsona, jest sprzedawany na receptę. Z ulotki wynika, że amantadyna hamuje również wczesne stadium replikacji wirusa grypy typu A. Jest natomiast zupełnie nieprzydatna w leczenia grypy typu B.

Lek nie jest jednak obojętny dla organizmu. Ma wiele działań ubocznych, w tym pobudzenie psychomotoryczne, bezsenność, omamy i halucynacje, drgawki, obrzęki, utrudnienia koncentracji, bóle głowy, niewyraźne mówienie, zaburzenia widzenia, kołatania, a nawet niewydolność serca, suchość w ustach, jadłowstręt, nudności, wymioty, zatrzymanie lub nietrzymanie moczu.

Pacjenci wyzdrowieli sami z siebie

Krytycznie odniósł się do rewelacji lekarza z Przemyśla prof. Wojciech Szczeklik z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opublikował w mediach społecznościowych informację, że nie ma żadnych dowodów na skuteczność amantadyny w leczeniu COVID-19, natomiast może ona okazać się szkodliwa.

Na temat skuteczności amantadyny wypowiedzieli się też inni specjaliści, w tym wirusolodzy. Zaznaczają, że mechanizm działania amantadyny w praktyce nie jest w stanie zapobiec fuzji SARS-Cov-2 z komórkami pacjenta. Uważają, że wyleczenia udokumentowane przez Włodzimierza Bodnara należy po prostu uznać za uzdrowienia wynikające z samego procesu powrotu do zdrowia.

Amantadyna ma potencjał terapeutyczny?

Prof. Cezary Pakulski, kierownik Kliniki Anestezjologii, Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej PUM w Szczecinie, w artykule pt. Czy można pokonać COVID-19 pisze jednak o badaniach, które mogą wskazywać na to, że amantadyna ma potencjał terapeutyczny wobec zakażenia COVID-19.

Ewentualne potwierdzenie cytowanych badań również w badaniach in vivo pozwoliłoby na ponowne zdefiniowanie amantadyny jako leku działającego przeciwwirusowo – napisał w artykule, który jest dostępny w Internecie, prof. Pakulski.

Woda na młyn teorii spiskowych

Wycofanie się lekarza z Przemyśla z leczenia amantadyną wzbudziło podejrzliwość w środowisku antyszczepionkowców. W Internecie pojawiły się wpisy, jak ten kolportowany przez stronę zatytułowaną Głos Społeczny w którym czytamy, iż lekarz musiał wycofać się z leczenia, gdyż „lek działa i zaburza globalny plan szczepionek, na których elity chcą zarobić biliony dolarów”.

05-11-2020

Udostępnij ten artykuł znajomym: