POLAŃCZYK / PODKARPACIE. W piątek w okolicach „woprówki” w Polańczyku na wodzie i brzegu jeziora pojawiła się niezidentyfikowana substancja. Jeden z internautów w niedzielę zamieścił w sieci zdjęcia. Do poniedziałku materia zniknęła. Teraz trwa zgadywanka co to było? Wszyscy, którzy w piątek widzieli zanieczyszczenie zachowali się jak w słowach piosenki: przewróciło się, niech leży.
Dorota Mękarska
Do Adama Piątkowskiego, wójta gminy Solina, informacja o zanieczyszczeniu jeziora dotarła w niedzielę wieczorem. Wójt nie ukrywa, że dostał informację na podstawie zdjęć zamieszczonych na portalu społecznościowym. Ponieważ było już późno, zgłoszenia do Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lesku dokonano w poniedziałek rano.
Wszyscy wszystko widzieli…
Zdjęcia pojawiły się na stronie związanej z wędkowaniem na Solinie. Członkowie grupy nie kryli swojego oburzenia, zarzucając „goprowcom” i policji przemykanie oczu na ten fakt, bo stało się to pod ich nosem. Część wędkarzy stanęła na stanowisku, że to najprawdopodobniej olej napędowy, bo jak zauważył jeden z nich, co drugi jacht pływa na silniku spalinowym, mimo że akwen soliński jest strefą ciszy.
Widać po wpisach bardzo dużą ostrożność, co wskazuje, że wszyscy jak ognia boją się, że podejrzenia mogłyby paść na jednostki, które są uprawnione do poruszania się na silnikach spalinowych, albo na statki wycieczkowe.
Bosman Józef Kusz przyznaje, że substancję widział w piątek, ale podszedł do tego faktu ze stoickim spokojem, bo jak mówi, akurat w zatoczce przy „woprówce” zbiera się cały brud z jeziora, niesiony tu z prądem.
– Wczoraj była tu Straż Pożarna – informuje. – Nie wiem, co to było i skąd się wzięło.
Nie pytany, od razu stwierdza, że jego zdaniem to nie był olej napędowy.
– Olej by się osadził na brzegu i kamieniach, a to po jakimś czasie zniknęło samo z siebie – wyjaśnia swój punkt widzenia. – Tak zdarza się kilka razy do roku. Straż Pożarna przyjechała w poniedziałek. Nic nie stwierdziła i odjechała.
Wójt: to nie były ścieki!
Zapytaliśmy Adama Piątkowskiego, czy możliwe jest, że były to nieczystości z gminnej oczyszczalni ścieków? Wójt kategorycznie odrzuca takie oskarżenia.
– To nie były ścieki, bo po pierwsze nie utrzymują się na powierzchni, po drugie są spienione, po trzeci mają inny kolor, bo nie są czarne – wylicza wszystkie argumenty przeciw. – Widać wyraźnie, że to film (cienka warstwa) utrzymujący się na powierzchni.
Przeciwko tym podejrzeniom świadczy też według wójta odległość do oczyszczalni.
– Gdzie Rzym a gdzie Krym? – dziwi się Adam Piątkowski, zaznaczając, że oczyszczalnia znajduje się około 900 metrów od zatoczki. – Gdyby tak było, to na wodzie byłaby widoczna smuga – dodaje.
Straż Pożarna: fałszywy alarm
Pytany o zdarzenie rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lesku, potwierdza, że jednostka otrzymała takie zawiadomienie i zostało ono sprawdzone.
– Zdarzenie zostało zakwalifikowane jako fałszywy alarm – informuje mł. bryg. Robert Jedynak.
Stare przyzwyczajenia
Według wójta prawdopodobnie substancja ropopochodna trafiła do wody, a ktoś to zakamuflował, nie powiadamiając w porę odpowiednich służb.
– Gdzie w piątek wszyscy byli? – pyta włodarz gminy Solina. – Gdybym to zobaczył w porę, to od razu powiadomiłbym Straż Pożarną, ale przecież nie siedzę non stop w sieci i jej nie monitoruję. Każdy odpowiedzialny człowiek powinien od razu takie zdarzenie zgłosić, a nie czekać Bóg wie jak długo. Stare przyzwyczajenia jak widać biorą górę. Wszyscy wiemy, jak wygląda gospodarka paliwowa na jeziorze.
Gospodarkę paliwową trzeba ucywilizować
Ostatnie zdarzenie, mimo, że jest przez Straż Pożarną zakwalifikowane jako zdarzenie fałszywe, traktowane jest przez wójta Soliny poważnie. To dla niego kolejny sygnał, że trzeba ucywilizować gospodarkę paliwową w rejonie Jeziora Solińskiego.
– Wiadomo jak odbywa się tankowanie na jeziorze. Z kanistrów – podkreśla Piątkowski. – Przy okazji dochodzi do zanieczyszczeń wody. Musimy zadbać o ekologię na jeziorze, dlatego trzeba doprowadzić do powstania stacji do tankowania, żeby nie wyglądało się to tak jak obecnie.
foto: archiwum prywatne