LESKO / PODKARPACIE. Leska spółka TAP będąca w stanie upadłości likwidacyjnej, może być przez syndyka sprzedawana w tzw. zorganizowanej całości. Z drugiej strony udziałowcy chcą uruchomić w zakładzie produkcję. Twierdzą, że mogą na starcie zatrudnić kilkadziesiąt osób.
Dorota Mękarska
Największa w Bieszczadach firma została założona przez leszczanina Adama Pałackiego, który w 1994 roku zaczął produkować podobrazia oraz sztalugi, oferując artystom kompleksową ofertę. Pod koniec lat 90. doszło do utworzenia spółki Talens Polska. Z produkcją roczną rzędu 1,5 milionów blejtramów i 180 tysięcy sztalug firma z Leska stała się największą w Europie, a 97 proc. produkcji eksportowano za granicę. Wyroby firmy Talens były dostępne w 114 krajach. Dwa razy spółka została nagrodzona Godłem Promocyjnym Teraz Polska, raz za podobrazia w 1998 roku i w 2002 roku za sztalugi. W najlepszym okresie zatrudniała 300 pracowników.
Problemy zaczęły się, gdy holenderska firma Royal Talens o połowę zmniejszyła zamówienie, z uwagi na rozpoczęcie współpracy z tańszym, chińskim kontrahentem.
Czterech prezesów
Adam Pałacki niebawem zaczął też realizować inny projekt. We wrześniu 2014 roku funkcję prezesa zarządu spółki TAP powierzono jego synowi Piotrowi Pałackiemu. To nie były jedyne zmiany. Kolejne na stanowisku prezesa nastąpiły w kwietniu i maju 2015 roku. W czerwcu firma Rybarczyk Inwestycje wraz z drugim udziałowcem z Poznania nabyła od rodziny Pałackich większościowy pakiet w TAP spółka z o.o. Część udziałów pozostała w rękach syna Piotra Pałackiego.
– Zajmujemy się restrukturyzacjami firm z problemami. Stawiamy je na nogi i odsprzedajemy z zyskiem – tłumaczy Mateusz Rybarczyk, który od grudnia zaczął realnie kierować firmą.
Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. – Udało mi się zwiększyć produkcję o 50% i zatrudnienie ze 190 osób do 220. Pracownicy, którzy nie otrzymywali wynagrodzeń od 3 miesięcy zaczęli dostawać pensje w terminie. W grudniu miałem podpisać dobry kontrakt.
Piąty prezes składa wniosek o upadłość
Jednakże pod koniec roku doszło do następnej zmiany na stanowisku prezesa. Został nim wspólnik firmy Rybarczyk Inwestycje, który miał dokapitalizować spółkę. Zamiast tego złożył do sądu wniosek o upadłość likwidacyjną.
– 17 listopada 2016 roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie wydał prawomocny już wyrok, że uchwała powołująca go na prezesa była nieważna, co oznacza, że nie był nigdy prezesem. To z kolei oznacza, że wszystkie podejmowane przez niego decyzje nie mają mocy prawnej – zaznacza Mateusz Rybarczyk.
Nie odnosi się to jednak do ogłoszonej przez Sąd Rejonowy w Rzeszowie upadłości likwidacyjnej spółki TAP, do której doszło w dniu 3 czerwca u.r. Sąd wyznaczył sędziego komisarza, jego zastępcę oraz syndyka masy upadłościowej.
Mimo to Rybarczyk, który ponownie został prezesem w czerwcu 2016 roku po odwołaniu z tej funkcji wspólnika, uważa, że nie wszystko jest stracone, choć zadłużenie spółki przekroczyło wartość jej majątku.
– Zabrakło mi kilku dniu, bo ogłoszenie upadłości nastąpiło 3 czerwca 2016 roku, a walne zgromadzenie na którym miałem być wybrany prezesem odbyło się 6 czerwca – mówi Rybarczyk.
Do Prokuratur Rejonowej w Lesku zostało złożone zawiadomienie w sprawie wniosku o upadłość. Jak informuje Rybarczyk szykowane są też inne zawiadomienia w tej sprawie.
Prawie cały majątek stanowi zabezpieczenie dla banków
Syndyk przejęła zakład ze 160 osobową załogą. Ludzie od lutego 2016 roku nie otrzymywali wynagrodzeń. Pracownicy dostali wypowiedzenia, a Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w Rzeszowie wypłacił im 2 mln zł z tytułu odpraw, odszkodowań i wynagrodzeń za 3 miesiące.
– Wspólnik obniżył obroty do około 30% i w przeciągu pół roku wypłacił ludziom tylko dwie pensje – dodaje warszawiak.
W tej chwili zadłużenie spółki wynosi kilkanaście milionów złotych. Prawie cały majątek stanowi zabezpieczenie z tytułu kredytów i pożyczek.
Obecnie syndyk przygotowuje się do sprzedaży ruchomości i w późniejszym terminie zorganizowanej części przedsiębiorstwa razem z maszynami, która została wyceniona przez biegłego. Syndyk nie podaje wartości tego majątku, dopóki nie otrzyma zgody sędziego komisarza na jego zbycie. Na razie nie została ona udzielona, choć syndyk wystąpiła o nią już w październiku zeszłego roku.
Natomiast do 8 lutego syndyk zbiera oferty na sprzedaż ruchomości liczących 8 tysięcy pozycji stanowiących tzw. towar handlowy.
Rybarczyk zamierza dążyć jednak do wznowienia produkcji w zakładzie.
– Upadłości nie da się cofnąć od ręki, ale staramy się odzyskać przedsiębiorstwo, by uruchomić w nim produkcję – zaznacza. – W zeszłym tygodniu odbyły się rozmowy z bankiem, który jest większościowym wierzycielem. Staramy się, by sąd cofnął upadłość. Gdyby tak się stało, od razu zatrudniamy kilkadziesiąt osób i wchodzimy z produkcją.
Foto: archiwum Esanok.pl