W Lesku wet za wet. Źle się dzieje w państwie leskim
LESKO / PODKARPACIE. Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę wojewody podkarpackiego dotyczącą uchwał podjętych przez Radę Miejską w Lesku, co oznacza, że rada działała zgodnie z prawem. Doniesienie w tej sprawie zostało złożone przez wiceburmistrza Łukasza Woźniczaka. Z kolei Regionalna Izba Obrachunkowa negatywnie oceniła uchwałę o nieudzieleniu burmistrzowi absolutorium za 2020 rok. Można powiedzieć, że akcja toczy się wet za wet.
Dorota Mękarska
Zadaliśmy radnym pytanie, dlaczego współpraca między władzą wykonawczą a uchwałodawczą tak źle się układa? Czy przyczyną jest tylko podział polityczny?
Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie
Pismem z dnia 8 października 2020r., skarga trafiła do wojewody podkarpackiego. Wskazano w niej na nieprawidłowości związane z prowadzeniem sesji i procedowaniem uchwał w dniu 30 września ur. Jednak wojewoda podkarpacki nie rozpatrzył sprawy w terminie ustawowym 30 dni i złożył skargę do WSA w Rzeszowie na nieprawidłowe procedowanie uchwał. WSA skargę oddalił.
– Co oznacza, że rada działała zgodnie z prawem i niepotrzebne było zatrzymywanie uchwał i stworzenie problemów – tak skwitował sprawę Dariusz Kotyła, przewodniczący Rady Miejskiej w Lesku w mediach społecznościowych.
Z kolei Regionalna Izba Obrachunkowa negatywnie oceniła uchwałę Rady Miejskiej w Lesku o nieudzieleniu absolutorium burmistrzowi za 2020 rok.
– To kolejny raz pokazuje czym kieruje się ta część Rady Miejskiej w Lesku. Polityka i jeszcze raz polityka. Dla mnie to duża piaskownica – walka o ‘’władzę’’. Dobrze byłoby, aby ci sami Państwo Radni skoncentrowali się na tym, że stanowisko burmistrza to ogromna odpowiedzialność i ogromny wysiłek by spełniać oczekiwania mieszkańców. Stanowisko burmistrza to nie partyjne rozgrywki i układanie stołków, to nie ciągłe mataczenie i zakłamywanie rzeczywistości. Tu najważniejszy jest mieszkaniec. Mieszkańcy wybrali nas by dla nich pracować – i tak też czynię, co potwierdza dzisiejsza opinia RIO – stwierdził w mediach społecznościowych burmistrz Adam Snarski.
Gdzie leży linia podziału?
– My nie gramy w politykę – utrzymuje Edyta Wojtowicz-Wojdanowska, wiceprzewodnicząca RM w Lesku.– To burmistrz mówi, iż jest to konflikt polityczny, co jest nieprawdą i wprowadzaniem opinii publicznej w błąd. W opozycji do burmistrza jest 10 radnych, z czego 6 jest za ramienia PiS. Pan burmistrz by chciał, aby to poszło w tę stronę, ale my jako radni jesteśmy od tego daleko. Rozmawiamy z każdym, bo rozumiemy, że to jest dobre dla miasta. Tylko współpracując ze sobą możemy pozyskać środki zewnętrzne, a to jest dla nas bardzo ważna sprawa. Nas interesują priorytety, czyli gospodarka wodno-ściekowa, drogi, chodniki, oświetlenie, a nie polityka.
– Przyczyną konfliktu jest nie tylko podział polityczny, choć jesteśmy po połowie kadencji i polityka odgrywa dużą rolę. Od jakiegoś czasu można obserwować wybiegi typowo kampanijne, termin wyborów zbliża się wielkimi krokami – mówi radny Robert Mazur, który sam siebie ocenia jako radnego niezależnego, żaden sposób nie powiązanego ani służbowo ani prywatnie z lokalnym samorządem. Nie ukrywa jednak, że większość projektów, rozwiązań proponowanych przez burmistrza Adama Snarskiego jest zbieżna z jego pomysłami na rozwój Leska.
– W samorządach często zdarza się, że gdy przychodzi nowy człowiek, występuje różnica zdań między nim, a ludźmi, którzy byli już zaangażowani w sprawy samorządu – zauważa radny. – Różnice dotyczą poglądów na rozwój miasta i wsi, inwestycji, imprez. Są również zastrzeżenia, co do poziomu pozyskiwanych środków, ale burmistrzowi nie jest łatwo je pozyskać, gdyż nie jest z tej opcji politycznej, która rządzi krajem. Natomiast współpracy ponad podziałami przy pozyskiwaniu środków zewnętrznych ze strony lokalnych struktur obecnie rządzącej partii politycznej a burmistrzem nie ma i prawdopodobnie nie będzie, nad czym bardzo ubolewam. Wszak powinniśmy wspólnie pracować dla naszych mieszkańców bez względu na poglądy.
Każda miotła zamiata do siebie
Wymienione reakcje na uchwały to jedynie ostatnie odsłony konfliktu. Jego apogeum nastąpiło w czasie sesji absolutoryjnej, podczas której wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej w Lesku, stwierdziła, iż Adam Snarski jest najgorszym burmistrzem po 1990 roku.
Konflikt rozpoczął się jednak znacznie wcześniej, można powiedzieć, że praktycznie zaraz po wyborach. Kością niezgody była polityka zatrudnieniowa nowego burmistrza. Są radni, którzy oceniają ją bardzo krytycznie.
– Polityka kadrowa, to sprawa organu wykonawczego, do której rada nie ma prawa ingerować. Natomiast ma prawo wyrażać opinię i mieć obawy na temat pracy prezesów zarządu spółek gminnych oraz dyrektorów i kierowników jednostek podległych gminie – stwierdza wiceprzewodnicząca. – To w jaki sposób konkretne jednostki są zarządzane budzi duży niepokój Rady Miejskiej w Lesku, tym bardziej jeśli np. w sprawozdaniu Rady Nadzorczej LPK za 2020 rok, można przeczytać między innymi, iż współpraca Rady Nadzorczej z Zarządem Spółki nie była zadowalająca, zarządzanie spółką oceniono na niskim poziomie, wymagającym natychmiastowej poprawy. Mało tego, wszelkie argumenty przemawiające za powołaniem na prezesa Zarządu obecnej pani prezes z czasem się zdezaktualizowały, co wzbudziło w członkach Rady Nadzorczej duży niepokój i obawę o dalsze losy spółki. To gdzie jest nadzór właścicielski, który pełni Pan burmistrz? Takich informacji nie przeczyta się na profilu Fb burmistrza, czy urzędu miasta i gminy Lesko. Mieszkańcy i my jako radni także nie jesteśmy o tych problemach informowani.
– Jestem osobą, która ma trochę doświadczenia w pracy samorządowej, obserwuję również okoliczne samorządy lokalne – podkreśla Rober Mazur. – Wiadomo, że jak przychodzi nowa miotła to zamiata pod siebie. Nie znam szczegółów okoliczności zwolnień, nie wiem, czy były uzasadnione, czy nie. Nie znam również treści orzeczeń sądowych, na podstawie których spółki komunalne, czy sam samorząd miałby przywracać do pracy lub wypłacać odszkodowania. Z tego względu nie chciałbym odnosić się do tego tematu szczegółowo. Zdaję sobie sprawę z tego, że każde zwolnienie pracownika komplikuje sytuacje osobistą, rodzinną, majątkową, ale trzeba pamiętać, że to nie były osoby wyłonione w wyniku konkursów. Nominacje prezesów spółek komunalnych i ich polityka kadrowa była i pewnie zawsze będzie drażliwym tematem szczególnie w tak małej społeczności jaką jest gmina Lesko.
Radni przesłuchiwani w Wielkim Tygodniu
W 2020 roku w gminie Lesko doszło do kuriozalnego wydarzenia. Stało się to przy okazji prac nad projektem uchwały dotyczącej likwidacji placówek oświatowych w Średniej Wsi i Hoczwi. Radni zapoznali się z projektem na komisji, po tym fakcie jej treść została udostępniona w mediach społecznościowych. Sprawa została skierowana do prokuratury. Radni w Wielkim Tygodniu byli przepytywani przez policję na tę okoliczność.
– Do dnia dzisiejszego nie wiemy jak zakończyła się ta sprawa. Pytaliśmy o to pana burmistrza, bo dotarła do nas informacja, że to Adam Snarski złożył do prokuratury podejrzenie o popełnieniu przestępstwa, ale otrzymaliśmy informację, że mamy pytać w prokuraturze – relacjonuje wiceprzewodnicząca. – Nie drążyliśmy tematu, bo to był dla nas jakiś kompletny absurd.
– Mój pogląd na tę sprawę jest taki, że projekt który „wchodzi” na komisję, nie powinien być przed komisją upubliczniany – mówi radny Mazur. – Pracujemy nad projektami uchwał, które są wstępnymi dokumentami. W trakcie posiedzenia komisji mogą zostać odrzucone lub diametralnie zmienione. Uważam, że niepotrzebnie projekty wypłynęły, ale z drugiej strony w samorządzie nic nie jest tajne. Radni mieli prawo skonsultować się z mieszkańcami, z lokalną społecznością – wszak projekty dotyczyły reorganizacji szkół, przynależności dzieci do placówek, dojazdów, pracy nauczycieli i wychowawców. Moim zdaniem nic wielkiego się nie stało, że te projekty ujrzały światło dzienne i nie powinno dojść do złożenia do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
Burmistrz dolewa oliwy do ognia?
Dużo zastrzeżeń radnych koalicyjnych budzi polityka informacyjna burmistrza Leska.
– PR pana burmistrza jest jednostronny, wybiera się tylko wygodne fakty i komentarze, natomiast wycisza się negatywne, a przecież są one konstruktywne, bo pokazują co szwankuje. Pan burmistrz dolewa oliwy do ognia, twierdząc że konflikt jest natury politycznej, bo tak się składa że w koalicji są radni PiS, ale nie tylko. Przekazuje społeczeństwu półprawdy i niedomówienia. To jest szczucie na radę. Ma to bardzo zły wpływ na miasto i odbija się negatywnie na jego mieszkańcach – tak ocenia politykę informacyjną wiceprzewodnicząca.
– Każdy z mieszkańców sam musi ocenić, co jest prawdą, a co przekłamaniem. Nie uważam, aby dochodziło do kłamstw i manipulacji, a żeby to zweryfikować można zawsze sięgnąć do zapisów z sesji, czy do nagrań – radzi radny Mazur. – Sesje są transmitowane na żywo, ich zapis archiwalny również jest dostępny. Z tego co obserwuję zainteresowanie mieszkańców transmisjami sesji rady miasta nie jest zbyt duże. Żyjemy w świecie gdzie media społecznościowe odgrywają dużą rolę, ale to naszym zadaniem jest oddzielić „ziarno od plew”.
Sesja Rady Miejskiej w Lesku. Foto: Paweł Kusal
Lesko na zakręcie historii
Sytuację w Lesku, można określić cytatem z „Hamleta” – „Źle się dzieje w państwie duńskim’. Czy jednak władza wykonawcza i uchwałodawcza potrafią przełamać ten impas i zrobić krok ku porozumieniu?
– Wielokrotnie przewodniczący Rady Miejskiej w Lesku zachęcał burmistrza do współpracy, do spotkań przed komisjami, czy przed sesjami. Burmistrz niejednokrotnie ogłasza w mediach społecznościowych pomysły na realizację inwestycji, których kompletnie nie konsultuje z radą. Doskonale wie, że będzie w tym wypadku potrzebna jej aprobata, ale i tak woli postawić radnych przed faktem dokonanym. Czy tak ma wyglądać współpraca? – pyta wiceprzewodnicząca.
– Od początku uważałem, że do spotkań powinno dochodzić częściej, bo zbyt mało do nas dociera informacji, dotyczących tego co ma być procedowane, wyliczeń, analiz itd. – zauważa radny Mazur. – Ale trzeba też, by niektórzy radni uderzyli się w piersi, bo nie do końca są chętni do współpracy z burmistrzem. Lesko jest w tej chwili na drodze Ustrzyk Dolnych z końca pierwszej kadencji burmistrza Romowicza. Nie chciałbym, by i u nas skończyło się to wieloletnim brakiem absolutorium czy ciągłymi kłótniami na sesjach rady miejskiej. Jesteśmy zbyt małą gminą, małą społecznością, aby tracić czas na rozgrywki personalne, czy polityczne. Czas ucieka a my stoimy w miejscu, jest jeszcze szansa na to, aby doszło do porozumienia rady z burmistrzem i wykorzystania energii obu stron na rozwój gminy. Wszak przewodniczący rady miejskiej jako przedstawiciel obecnie rządzącej partii politycznej ma duży wpływ na możliwości pozyskiwania środków rządowych, a radni i burmistrz pomysły na ich rozsądne wykorzystanie. Aby odniosło to dobry efekt musi istnieć współpraca między władzą uchwałodawczą i wykonawczą. Czas porzucić osobiste animozje, poszukiwanie winnego obecnej sytuacji i zacząć pracować nad rozwojem gminy. Obie strony konfliktu muszą zrobić krok wstecz i zakopać topór wojenny dla dobra naszych mieszkańców – podsumowuje radny Robert Mazur.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Burmistrz Leska bez wotum zaufania i absolutorium. „Jest Pan najgorszym burmistrzem po 1990 roku”
Udostępnij ten artykuł znajomym:
Tagi: Burmistrz dolewa oliwy do ognia?, burmistrz leska, Burmistrz Leska bez wotum zaufania i absolutorium, Gdzie leży linia podziału?, Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie, Każda miotła zamiata do siebie, koalicja, lesko, Lesko na zakręcie historii, NASZ TEMAT, op